Przypał! Po raz drugi lub trzeci, już nie pamiętam, zakończę w sumie nawet nierozwinięte opowiadanie. Sorry, ogromne dla tych co czytali.... Niestety. Ale z drugiej strony cóż się dziwić, ile razy z rzędu głównym bohaterem może być Harry Styles, w końcu pomysły musiały się skończyć. Jestem w trakcie pisania czegoś innego, ale to póki co "na brudno". Idzie całkiem nieźle, także mam nadzieję, że tym razem będzie ukończone w 100% i będę mogła się nim z Wami podzielić, Zostanie na pewno stworzona na to nowe opowiadanie odrębna stronka, o której Wam z miłą chęcią poinformuję! Jeszcze raz proszę o wybaczenie i z góry dziękuję za zrozumienie,
~M. xo
Keep ME inside the pocket.
poniedziałek, 24 listopada 2014
sobota, 16 sierpnia 2014
Rozdział V
Czytasz - komentuj! Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie jeden mały komentarzyk, którego pisanie zajmuje Wam chwilkę, a dla mnie to ogromna motywacja! xo
_________________________________________________________________________________
Niecały tydzień po Brit Awards cały zespół ruszył w trasę. Na Britsach ponownie wygrali kilka nagród. Cały czas są szanowanym zespołem. Na szczęście, bo całkiem niedawno mogło wszystko się rozwalić. Nowa trasa koncertowa rozpoczęła się tym razem w USA. Nie zaczęli jak ostatnio w Anglii, postanowili polecieć do zachodnich sąsiadów, zachodniej potęgi. Chłopcy bardzo lubili spędzać czas w USA. Poczynając od Los Angeles i Miami, przez inne stany aż do Nowego Jorku.
Kalifornia przywitała ich piękną pogodą, mimo że
była zima. Jednak w tych stronach zazwyczaj temperatura nie spadała poniżej
zera. Gdy zajechali do San Jose powitało ich piękne słońce. Było ciepło.
Dokładnie 14 stopni. Po ich minach było widać zadowolenie. Zachodnia część USA
zawsze była piękna i ciepła. Wschodnia już inaczej.
- Piękna pogoda, jak zawsze w Kalifornii – zaczął
Louis – Jak dobrze, że będziemy tutaj przez tydzień, a tylko trzy koncerty. San
Jose – kocham Cię. – wykrzyknął.
- Dokładnie – odpowiedział Niall – Tylko szkoda, że
tydzień minie jak szalony, tak samo jak było w LA i Miami. – posmutniał.
- Oj, nie narzekajcie. – włączył się nagle Harry. –
Przecież tak zawsze jest. Tydzień tutaj, kolejny gdzieś indziej. Potem Ameryka
Południowa, Japonia, Europa i Australia z Nową Zelandią. I od początku.
- Właśnie. To już rutyna. – wtrącił Liam. – Tylko
czasami rozpoczynamy od Europy.
Zayn tylko pokiwał głową. Widocznie nie miał ochoty
się wypowiadać. Był zmęczony. Wcześnie wstali, a on lubił długo spać. Harry
podobnie, ale to właśnie Zayn był największym śpiochem.
- Macie zamiar tak siedzieć na tym hotelowym
tarasie? – zapytał Niall.
- Ja zostaję. – powiedział Louis.
- I ja. – odparł Liam.
Zayn ponownie kiwnął głową, że popiera poprzedników.
- A Ty Harry? – spojrzał na niego blondyn.
- Mogę iść. – odpowiedział. – A gdzie chcesz się
przejść?
- Nie wiem. Gdziekolwiek. Może jakiś sklep,
kawiarnia. Cokolwiek. – powiedział.
- Ok. Idziemy. – uśmiechnął się Harry.
Wyszli z hotelu, który był położony na obrzeżach
miasta, w otoczeniu pięknych parków i lasów. Szli bardzo powoli. W końcu im się
nie śpieszyło. Dziś nie mieli koncertu. Dopiero jutro wieczorem. Gdy weszli w
bardziej zaludnioną dzielnicę ubrali okulary przeciwsłoneczne na oczy. Mieli
nadzieję, że nie będzie tu zbyt wielu fanów. Niall ubrał dodatkowo czapkę z
daszkiem, a Harry jak ostatnimi czasy kapelusz. Przechadzali się chodnikiem
mijając różnorakie sklepy, ludzi różnych narodowości. Gdy Niall ujrzał sklep
spożywczy weszli do niego i zniknęli między półkami.
- Co bierzesz Niall? – zapytał Harry. – Robimy coś
wieczorem?
- Możemy zrobić, ale to wtedy kupi nasz sztab,
pamiętasz, że nas prosili, żebyśmy nie kupowali sami alkoholi i zbyt dużej
ilości jedzenia. – zrobił dziwną minę. – Jak ich wtedy słuchałem to czułem się
jak mały chłopiec, który nie potrafi pójść sam do sklepu.
- Tak właśnie nas traktują. – odpowiedział Harry i
opuścił wzrok na półki.
Przeszedł do napojów zostawiając gdzieś Nialla,
umówili się przed wyjściem. Szukał soku jabłkowego i wody niegazowanej. Znalazł
to co chciał i skierował się na dział, gdzie były słodycze. Cichym krokiem
wszedł między półki i zamarł. Zobaczył dziewczynę z małą dziewczynką w wózku.
Dziewczynę przypominającą jego piękność ze snu. Patrzył na nią i stał jak
wryty. Ogarnął się, gdy dostał smsa. Spojrzał od kogo i prędko odpisał. Po czym
udając, że dalej pisze zrobił zdjęcie dziewczynie z dzieckiem. Potem przeszedł
obok niej biorąc jednego twixa z półki, kierując się do kasy. Wyszedł ze
sklepu, gdzie przed nim czekał na niego Niall. Spiorunował go spojrzeniem, ale
nic nie powiedział. Harry natomiast od razu zaczął się tłumaczyć.
- Pamiętasz jak pisaliśmy piosenki na nowy album? –
zapytał.
- Jasne. – odpowiedział Niall. – A co to ma do
Twojego długiego siedzenia w sklepie?
- Ona. – wskazał mu zrobione przez siebie zdjęcie.
- Chwilunia. – spojrzał na Harry’ego Niall. – Czyli,
że panna z Twojego snu wygląda tak jak ta na tym zdjęciu?
- Dokładnie. – przytaknął brunet.
- I ona jest w tym sklepie? Teraz? – dopytywał dalej
Niall.
- Tak.
- Moment, Harry to Twoja szansa. Musimy poczekać i
potem będziemy ją śledzili. – uśmiechnął się blondyn.
- Bez przesady.
- Aha. Czyli mam rozumieć, że nie chcesz jej poznać?
- Nie o to chodzi. Po prostu to będzie dziwnie
wyglądało. – odpowiedział Harry.
- My nic nie będziemy robić, do momentu gdy coś nie
będzie potrzebne. – zawadiacko poruszał brwiami Niall patrząc na bruneta, który stał z
lekko posępną miną.
- No nie wiem. – powiedział niepewnie Harry.
- Jak nie spróbujesz, to nic nie zyskasz. – mówiąc
to spojrzał na drzwi sklepu, z których wyszła młoda dziewczyna z maleńką
dziewczynką. Maksymalnie półtoraroczną. Niall uśmiechnął się do przyjaciela i
pociągnął go za nimi.
Szli tak przez jakiś czas rozmawiając na różne
tematy i wciąż bacznie obserwując brunetkę, która szła jakieś dwieście metrów
przed nimi. Jednak nie było żadnego pretekstu by można było do niej podejść.
Harry spojrzał na Nialla zrezygnowanym wzrokiem, lecz blondyn uśmiechnął się do
niego jakby czuł, że coś się wydarzy.
- Nie bez powodu ona Ci się śniła. – powiedział. –
Mówię Ci, Harry. To jest przeznaczenie.
- No nie wiem. – odparł i spuścił wzrok.
Nagle ku jego zdziwieniu pod jego nogami leżał mały,
biały miś z niebieską kokardką, na której było napisane For Clarie – dad Jamie. Harry uśmiechnął się i pokazał misia
blondynowi. Niall od razu wiedział co ma robić, choć Harry całkowicie się tego
nie spodziewał.
- Biegnij za mną. – krzyknął Niall w stronę bruneta.
– Przepraszam najmocniej! – krzyknął w stronę pięknej nieznajomej. – Wybaczy
pani, że przeszkadzamy. – powiedział zdyszany dobiegając do dziewczyny, która
stała odwrócona w ich stronę. – Ale chyba coś pani zgubiła. – uśmiechnął się
serdecznie ukazując rządek prostych białych zębów.
- Ja coś zgubiłam? – zapytała zmieszana dziewczyna
spoglądając na Nialla i Harry’ego, który stał obok blondyna. – Nie sądzę.
- Może nie pani. – zaczął Harry – Ale ta maleńka
piękność w tym niebieskim wózku. – uśmiechnął się do małej blondynki, która
odwzajemniła uśmiech, na co brunetka spojrzała z zainteresowaniem na Harry’ego.
- Cóż moja Clarie zgubiła? – zapytała się chłopaków.
- Tego oto misia. – odparł z uśmiechem Harry. –
Teraz jestem tego bardziej niż pewny, ponieważ wypowiedziała pani jej imię. –
wyciągnął misia w stronę małej Clarie, która z uśmiechem wzięła misia w swoje
małe rączki.
- Kuję. – dotknęła rączką palca Harry’ego.
- Proszę bardzo. – uśmiechnął się.
- Nie będziemy już paniom przeszkadzać. – odezwał
się nagle Niall. – Możemy zeswatać pani córeczkę z moim bratankiem. – zaśmiał
się na co brunetka również się roześmiała.
- Może kiedyś. – uśmiechnęła się promiennie. –
Dziękuję Wam za uratowanie Misia. Jest to dla niej bardzo ważny Miś.
- Zauważyliśmy. Jest na nim napisane od taty.
- No tak. Faktycznie, jest to banalne do
rozszyfrowania dla każdego, kto potrafi czytać. Dobrze, ja się będę zbierała
już, nie mam zbyt dużo czasu. – spojrzała na każdego z osobna – Dziękuję
jeszcze raz bardzo za znalezienie misia.
- Nie ma za co. – odparł Harry z uśmiechem.
Dziewczyna miała już odejść, ale Niall musiał
wspomóc przyjaciela.
- Przepraszam jeszcze na sekundę. – wtrącił. – Ma
pani może kogoś w rodzinie kto lubi One Direction i miałby ochotę pójść na
koncert za darmo?
- Naprawdę możecie rozdawać wejściówki na swoje
koncerty? – zapytała zdziwiona. – I tak komu chcecie? I przy okazji żadna pani,
tylko Lily. – uśmiechnęła się ponownie.
- Oczywiście. – odparł z uśmiechem Niall. – To jak masz
ochotę, bądź kogoś znasz.
- Ja z jak największą chęcią, ale nie zostawię
Clarie rodzicom na głowie. – spojrzała na małą – Ale mam młodsze dwie kuzynki
zakochane w Was po uszy, ale one chyba idą bo rodzice im kupili wejściówki jak
dobrze pamiętam. – zaśmiała się.
- Możesz zabrać Clarie. – uśmiechnął się Niall. –
Prawda Harry? Wprowadzimy je od tyłu gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał. –
wpatrywał się w stojącego Harry’ego.
- Tak, tak. Oczywiście. – powiedział prędko Harry.
- Naprawdę? – zapytała Lily.
- Jasne. W takim razie słuchaj Lily. – powiedział
Niall patrząc na nią. – Tutaj jest mój numer, a ten Harry’ego. Dzwoń na nie
jutro koło 17. Wiesz gdzie będzie koncert prawda?
- Tak wiem, dziewczynki mi opowiadały. – uśmiechnęła
się. – W takim razie przyjdę z Clarie. Dziękuję i na pewno będę dzwoniła.
- Super. – odparł Niall. – To do jutra.
- Trzymajcie się i jeszcze raz dziękuję.
- Do zobaczenia. – odpowiedział w końcu Harry.
Dziewczyna odeszła wolnym krokiem, a Harry i Niall
stali w jednym miejscu. Z minuty na minutę znikała im z widoku. Gdy zniknęła
całkowicie Niall spojrzał na zamyślonego Harry’ego.
- Stary, nie mówiłeś, że ma dziecko.
- Wiesz co, śniła mi się w jednym śnie także ta
maleńka.
- Serio? To na pewno ona?
- Tak. Czuję, że tak.
- Bracie, jeżeli między Wami coś będzie to ja będę
szczęśliwy razem z Tobą. Jest cudowna. – odparł Niall.
- Wiem, widziałem i słyszałem. – zaśmiał się w końcu
Harry.
- Dobrze, chodźmy już do hotelu, bo robi się późno i
właśnie dostałem sms od Zayna.
- Ok, ruszamy.
Do hotelu dotarli po około piętnastu minutach. Harry był cały podekscytowany. Non stop myślał o Lily. Nie mógł przestać. Gdy tylko weszli do pokoju i usiedli na przeciw pozostałej trójki, chłopcy zaczęli się im bacznie przyglądać. Czuli, że wydarzyło się coś bardzo ciekawego.
- Więc Harry. - zaczął Niall - Opowiedz chłopakom, co Ci się dzisiaj przytrafiło.
- No ej, Niall. - spojrzał na blondyna. - Musiałeś?
Blondyn tylko pokiwał głową na tak i się zaśmiał, po czym odezwał się Liam:
- Coś Wam się przytrafiło? No w zasadzie Tobie, Harry. Opowiadaj.
- Właśnie. - dodał Louis.
- Zamieniamy się w słuch. - uśmiechnął się Malik i spojrzał z zainteresowaniem na bruneta.
Chcąc, nie chcąc Harry zaczął opowiadać swoją przygodę, jaka dzisiaj mu się przytrafiła. Chłopaki siedzieli cicho i z miną dziecka, który ogląda ulubioną bajkę. Niall natomiast co chwilę chichotał. Gdy Harry skończył opowiadać stwierdził, że pójdzie spać, bo jak na jeden dzień to miał zbyt dużo wrażeń. Zawinął się z pokoju gościnnego i poszedł spać. Jednak gdy położył się do łóżka, sen nie przychodził. Jego poziom podekscytowania wzrósł do takiego stopnia, że nie mógł zmrużyć oka. Cały czas ponownie myślał o Lily. Zamykał oczy - widział Lily. Otwierał je i to samo. 'Jestem dziwny.' myślał. Ostatecznie jednak postanowił, że zamknie oczy i spróbuje zasnąć.
- Harry! Wstawaj! - krzyczał Niall stojąc nad łóżkiem bruneta. - Człowieku, już po pierwszej. Zaraz jedziemy do amfiteatru. Wstawaj Harry!
- Co? Jak? Gdzie? - zapytał zaspany. - Ja nic nie zrobiłem. - majaczył.
- Boże, drugi majaczy. - zaśmiał się Niall. - Jednego budzi dwójka, drugiego ja. Cóż za los na nas spadł. To wstajesz, czy już nie chcesz spotkać Lily?
- Ok. Już wstaję. - odpowiedział i wstał z łóżka kierując się prosto do łazienki.
Niall popatrzył na przyjaciela z uśmiechem i wyszedł.
Po godzinie dojechali w końcu do amfiteatru i rozpoczęli próby. Gdy dochodziła godzina 17 Harry z napięciem na twarzy wpatrywał się w ekran telefonu. Zastanawiał się, czy Lily zadzwoni, czy w ogóle przyjdzie. Nie robił nic tylko patrzył zniecierpliwiony w telefon.
- Stary! - trącił bruneta Niall. - Już 17. Szykuj się.
- Ale.. Lily. - wymamrotał.
- Chłopie. - zaczął blondyn. - Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Teraz już wszystko zależy od niej. Także wstań, ale trzymaj telefon blisko i nie wyczekuj, żebyś się nie zawiódł. Ok? - zapytał kończąc.
- Jasne. - odparł Harry. - Masz rację. Dzięki stary.
Wstał i poszedł za blondynem. Ostatnie poprawki, sprawdzanie odsłuchu, wybieranie ubrań, stylizowanie włosów. Wszystko gotowe, za godzinę wychodzą na scenę. Harry zapomniał przez chwilę o tym, że ma do niego zadzwonić Lily. Jednak nie na długo, bo w momencie gdy jego telefon zawibrował, a on wyjął go z kieszeni i spojrzał na ekran, jego serce zamarło...
- Stary! - trącił bruneta Niall. - Już 17. Szykuj się.
- Ale.. Lily. - wymamrotał.
- Chłopie. - zaczął blondyn. - Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Teraz już wszystko zależy od niej. Także wstań, ale trzymaj telefon blisko i nie wyczekuj, żebyś się nie zawiódł. Ok? - zapytał kończąc.
- Jasne. - odparł Harry. - Masz rację. Dzięki stary.
Wstał i poszedł za blondynem. Ostatnie poprawki, sprawdzanie odsłuchu, wybieranie ubrań, stylizowanie włosów. Wszystko gotowe, za godzinę wychodzą na scenę. Harry zapomniał przez chwilę o tym, że ma do niego zadzwonić Lily. Jednak nie na długo, bo w momencie gdy jego telefon zawibrował, a on wyjął go z kieszeni i spojrzał na ekran, jego serce zamarło...
piątek, 1 sierpnia 2014
Rozdział IV
Czytasz - komentuj! Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie jeden mały komentarzyk, którego pisanie zajmuje Wam chwilkę, a dla mnie to ogromna motywacja! xo
_________________________________________________________________________________
'Megg Wilson -
teenage sextape'. 'Young Megg Wilson scandal! Too much little girl, too much'. Harry
przeglądał strony w internecie. Każdy nagłówek dotyczył Megg i jej niesmacznego
wybryku. Filmik obiegł internet. Gazety na pierwszych stronach mówią tylko o
niej. 'Chciała być sławna. Teraz jest, ale za jaką cenę.' myślał Styles. Nie
był zadowolony z tego co zrobił. Cały czas się oczerniał. Wmawiali mu, że to
nie jego wina, on jednak wiedział swoje. Wiedział, że to jego wina. Przez niego
młoda dziewczyna ma zrujnowane życie. Jednak on był kryty. Bardzo dobrze kryty.
Nic się nie zepsuło. Wszystko poszło zgodnie z planem. Wszędzie piszą o tym, że
ochrona kamerowa w mieszkaniu Stylesa została zhakowana i cała zawartość
została ukradziona. Oczerniają Megg za wszelkie złe słowa na Harry'ego i za
próbę rozbicia zespołu. Harry natomiast jest czysty. Czysty wobec mediów i
fanów, jednak nie czysty wobec samego siebie. 'Czemu mi jest tak źle? Przecież
tak miało być!' Jego umysł non stop przypominał mu oddanie filmiku Simonowi.
'Jesteś winny! To twoja wina!' krzyczało sumienie. Obwiniał samego siebie.
Jednak nic już nie mógł zmienić. Przyznanie się do wydania filmiku prasie sprawiłoby,
że jego reputacja spadłaby do zera, albo zjechała jeszcze niżej. Tego nie mógł
zrobić. Przecież przez niego chłopcy też by ucierpieli.
- Harry? - zza drzwi usłyszał wypowiadane swoje imię.
- Tak? - zapytał zamykając klapkę laptopa.
- Mogę wejść? - zapytała Gemma uchylając drzwi do jego pokoju.
- Jasne. - odpowiedział.
Gemma weszła do środka miała ubrany pudrowy sweter i marmurkowe jeansy, na nogach miała skarpety, które kiedyś dostali od babci, idealne na zimowe dnie i noce. Włosy miała rozpuszczone. Usiadła na łóżku obok Harry'ego i patrząc mu w oczy zapytała:
- Nie masz z tym nic wspólnego, prawda? - wskazała na nagłówek z porannej gazety.
- Z tym? W sensie ze sprawą z Megg? - zapytał delikatnie.
- Dokładnie.
- Skądże znowu? Naprawdę sądzisz, że byłbym do tego zdolny? - udawał zdziwionego.
- Faktycznie. - powiedziała Gemma po czym się do niego uśmiechnęła. - Nie wiem co mnie naszło. Przepraszam. Ty byś nigdy nikomu nie zrobił takiego świństwa, nawet najgorszemu wrogowi. - dotknęła jego ramienia. - Ja wychodzę z Ashtonem. Śniadanie jest w kuchni. Smacznego. - wstała i wyszła z pokoju.
- Dziękuję! - krzyknął za Gemmą po czym poczuł się jeszcze gorzej.
'Kolejne kłamstwo! Styles jak możesz! Własną siostrę okłamujesz, znowu! Ugh!' Był na siebie wściekły, bardzo. Walnął się na łóżko i zamknął oczy. Marzył o śmierci. Czuł się jakby nic nie znaczył. 'Jak ja mogę tak postępować?!' zadręczał się. Nie wiedział co ma robić, więc zamknął oczy. Może uda mu się choć na chwilę zasnąć. Nie spał przecież całą noc. Cały czas zadręczał się przez to co zrobił. Sen jednak z początku nie przychodził. Harry jednak się nie poddawał. Potrzebował snu jak chory lekarstwa. W końcu udało mu się zasnąć.
- I co teraz zamierzasz? - zapytała spokojnym głosem brunetka. - Widzę, że się źle z tym czujesz, ale pomyśl o innych. Co by zrobił Niall, Zayn, Liam albo Louis na Twoim miejscu. Powiedzieli by prawdę, czy przestaliby się zadręczać? - zmierzyła wzrokiem opartego o drzwi balkonowe Stylesa.
- Na pewno by nic nie powiedzieli. Nie przyznaliby się nikomu. Louis stwierdziłby, że jej się to należało, Niall czy Zayn pomyśleliby, że skoro nie siedzą w tym sami to nie tylko ich wina, a Liam... Liam raczej zadręczałby się tym tak jak ja, choć pewnie spojrzałby na to wszystko z innej perspektywy. - odwrócił się w stronę brunetki - Wiesz, tak jak mówisz, pomyślałby o innych.
Gdy skończył mówić wyszedł na balkon. Popatrzył na piękny krajobraz i odetchnął kilka razy bardzo głęboko. Nagle poczuł delikatny dotyk na swoim ramieniu. Odwrócił się. Jego zielone oczy spotkały się z jej brązowo-złotym spojrzeniem, w którym było widać współczucie. Drugą ręką dotknęła delikatnie jego policzka, który objęła z czułością stając na przeciw niego.
- Musisz wiedzieć, że jestem po Twojej stronie. Cokolwiek zrobisz. - jej oczy zabłyszczały - Ale nie myśl tylko o sobie. Wiem, że to boli, ale spójrz na nią. Radzi sobie bardzo dobrze. - zatrzymała się na chwilę - Chyba nawet się tym nie przejęła, bo jest sławna, teraz. Raczej to było coś czego pragnęła od zawsze. - zbliżyła swoją twarz do jego twarzy i musnęła delikatnie jego usta, po czym odeszła i zniknęła za zasłoną. Harry stał jeszcze tak przez chwilę. Zapomniał o wszystkim. Ona działała na niego jak lekarstwo. Była jego lekarzem, przyjacielem, miłością jego życia.
- Harry! - zawołała z głębi pomieszczenia.
- Słucham? - zapytał po chwili.
- Wejdź do środka, coś Ci muszę powiedzieć.
Gdy wszedł do pomieszczenia zobaczył stojącą przy niej maleńką dziewczynkę. Zastanawiał się kim to maleństwo jest. Była piękna. Niebieskooka, blond włosa dziewczynka.
- Chciałam Ci kogoś przedstawić Harry. - powiedziała brunetka po czym nerwowo przełknęła ślinę. - To ...
Zadzwonił telefon. Zdezorientowany Harry odebrał go nie patrząc kto dzwoni. W głębi po raz kolejny przeklinał moment, w którym mógł się czegoś dowiedzieć o pięknej nieznajomej ze snu.
- Tak? - zapytał zaspany przecierając oczy.
- Harry. Jak się czujesz? - usłyszał głos Nialla po drugiej stronie. - Wyszedłeś wczoraj tak szybko, nie zdążyłem Cię złapać. Chciałem pogadać, widziałem jak Ci źle. - zatrzymał się i odetchnął głęboko.
- Nie ma sprawy bracie. Jest ok. Wczoraj nie było, ale teraz już jest ok. - powiedział szybko Harry.
- Naprawdę? Może chcesz pogadać? - zapytał stroskany Niall.
- Dzisiaj nie. Spotkamy się jutro na Brits. Ok? - odpowiedział prędko Harry.
- Ok. Nie ma sprawy Hazz. Do jutra. Też idziesz sam? Czy może ze mną? - zaśmiał się.
- Możemy iść razem. - zaśmiał się także Harry.
- Dobra, w takim razie idziemy razem. - opowiedział Niall. - Do jutra, trzymaj się.
- Pa. - odparł Harry po czym się rozłączył.
Odłożył telefon na półkę i próbował przypomnieć sobie sen. Jednak nie mógł. 'Zapomniałem?' zastanawiał się. 'Nigdy mi się to nie zdarzyło. Zawsze wszystko pamiętałem.' dziwił się. 'Jak to możliwe?' Nie położył się jednak dalej do spania. Wstał i poszedł zjeść śniadanie, które przygotowała mu Gemma. Po nim poszedł do łazienki. Gdy włączył wodę, która zaczęła obmywać jego zmęczone ciało poczuł ulgę. Czuł się o wiele lepiej. Nie wiedział czy było to spowodowane wyimaginowaną rozmową z piękną nieznajomą czy też rozmowa z Niallem tak na niego podziałała. Wyszedł spod prysznica i skierował się do kuchni. Zawsze tak robił. Taki nawyk, że po kąpieli przychodził do kuchni, otwierał lodówkę i pił ulubiony jabłkowy sok. Tak samo zrobił i tym razem. Następnie poszedł do sypialni się ubrać. Po kilku minutach wybrał strój i założył go na siebie. Zastanawiał się przez chwilę co ma robić, co by chciał zrobić. 'Jutro Brits' pomyślał. 'Może pojadę do Louise i mi zmieni fryzurę, mam już za długie te włosy. Później ją wezmę i pójdzie ze mną na zakupy. Hmm.' zamyślił się. Po chwili wybierał już numer do Louise.
- Cześć Harry. - odezwała się po drugim sygnale - Czego potrzebujesz, że dzwonisz do mnie? - zaśmiała się.
- Potrzebuję zmiany. - odparł.
- Jakiej? Wracamy do starego Harry'ego, do Twoich krótszych loczków? - zapytała jakby wiedziała o co mu chodziło.
- Dokładnie tak, a potem poszłabyś ze mną na zakupy. Muszę zakupić coś na jutro. - dodał.
- Harry, to może najpierw zakupy, przecież Twoja fryzura musi być niespodzianką. - zaśmiała się Louise.
- Masz rację. W takim razie mogę teraz po Ciebie i Lux podjechać? - zapytał.
- Oczywiście, czekamy. - odpowiedziała i rozłączyła się.
Harry wziął ze stolika portfel i klucze. Następnie ubrał buty i cieplejszą kurtkę. Po czym wyszedł z mieszkania i skierował się do domu Louise.
Kilka godzin zajęło im chodzenie po sklepach, kolejne kilka godzin spędził u Louise, najpierw miał tworzoną fryzurę, potem bawił się z Lux. Do domu wrócił koło północy. Wszedł do mieszkania. W środku było ciemno. Widocznie Gemma już spała. Zapalił światło w kuchni i zrobił to samo co rano, napił się soku. Potem skierował się do swojego pokoju. Czuł się dobrze, w końcu nie myślał o sprawie z Megg. Nie miał nawet na to czasu, bo miał zajęcie. Usiadł na łóżku, ściągnął buty, kurtkę i ubranie. Położył się i zasnął.
- Dokąd? - zapytała brunetka - Harry przecież wiesz, że nie powinnam. - spuściła głowę. - Nie jestem na to gotowa.
- A może nie chcesz? - spojrzał na nią Harry swoimi zielonymi oczami.
- Ja taka zwykła dziewczyna miałabym iść na muzyczną galę? - spojrzała na niego swoimi brązowo-złotymi oczami - Dobrze wiesz, że lubię z Tobą spędzać czas, ale nie powinnam się pokazywać w miejscach, gdzie znajduje się mnóstwo nieznajomych, którzy zadają multum pytań. Internet zaczął by huczeć na mój temat. Ja nie chcę.
- Czemu nic nie może być normalne? Dlaczego? - zapytał ze smutkiem. - Czemu jedne na siłę pchają się w światła jupiterów, a inne tak jak Ty wolą usunąć się w cień?
- Harry. To nie tak. Wszystko jest normalne, nie sądzisz? - podeszła do niego bliżej - Przecież chciałeś mieć choć odrobinę normalności. Masz to wtedy, gdy przyjeżdżasz tutaj do mnie. Chciałeś mieć miejsce, gdzie będziesz sobą, gdzie będzie czekała na Ciebie osoba, która kocha Cię za to kim jesteś wewnątrz, a nie za to kim widzi Cię świat. - zatrzymała się na moment - Chyba, że to się wcale nie liczy. Może chciałeś coś innego. Sprawiłeś, że ja Cię pokochałam. Moje serce doznało bólu już raz w życiu. Straciło największą miłość i nie sądziło, że uda mu sie jeszcze raz pokochać. Może nie powinnam..
Harry patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Gdy chciała się odwrócić i odejść złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie mów tak. Nie chcę Cię zranić. Też Cię kocham. - dotknął jej policzka - Masz rację. Nie mogę Cię zmuszać do pójścia ze mną na tak wielki event. Wiem. Przepraszam. - spojrzał prosto w jej oczy, które szkliły się przez napływające do nich łzy - Jesteś dla mnie ważna, nie chcę Cię stracić. - mówiąc to pocałował ją czule.
Ze snu wyrwał Harry'ego jakiś dźwięk. W pierwszym momencie myślał, że znowu ktoś do niego dzwoni, ale potem zorientował się, że to tylko budzik. 'Nastawiałem sobie budzik?! Czy mnie już do reszty pogięło?!' krzyczał jego umysł. 'Zawsze coś musi mnie odciągnąć od tych snów!' Był wściekły. Bardzo wściekły, głownie na swoją głupotę. Spojrzał na ekran, gdzie widniała godzina. Była 10. Wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Wziął szybki prysznic, po którym wrócił do pokoju i się ubrał. Potem poszedł do kuchni. 'Gemm chyba śpi.' zastanawiał się. 'Zrobię jej niespodziankę.' uśmiechnął się sam do siebie. Zaczął przygotowywać śniadanie. Około pół godziny później do kuchni weszła zaspana Gemma. Miała narzuconą na siebie szeroką koszulkę ze znakiem zespołu jej chłopaka. Włosy zgarnęła w niechlujnego koka, który przechylił się na prawą stronę. Nogi miała bose, a dłonią zakrywała usta, gdy ziewała. Spojrzała na stojącego przy kuchence Harry'ego i szeroko się uśmiechnęła.
- Cześć braciszku. - powiedziała.
- Cześć siostrzyczko. - posłał jej uśmiech i wyciągnął zza lady wypełniony talerz i szklankę soku wieloowocowego - Smacznego życzę.
Gemma spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Harry? - zza drzwi usłyszał wypowiadane swoje imię.
- Tak? - zapytał zamykając klapkę laptopa.
- Mogę wejść? - zapytała Gemma uchylając drzwi do jego pokoju.
- Jasne. - odpowiedział.
Gemma weszła do środka miała ubrany pudrowy sweter i marmurkowe jeansy, na nogach miała skarpety, które kiedyś dostali od babci, idealne na zimowe dnie i noce. Włosy miała rozpuszczone. Usiadła na łóżku obok Harry'ego i patrząc mu w oczy zapytała:
- Nie masz z tym nic wspólnego, prawda? - wskazała na nagłówek z porannej gazety.
- Z tym? W sensie ze sprawą z Megg? - zapytał delikatnie.
- Dokładnie.
- Skądże znowu? Naprawdę sądzisz, że byłbym do tego zdolny? - udawał zdziwionego.
- Faktycznie. - powiedziała Gemma po czym się do niego uśmiechnęła. - Nie wiem co mnie naszło. Przepraszam. Ty byś nigdy nikomu nie zrobił takiego świństwa, nawet najgorszemu wrogowi. - dotknęła jego ramienia. - Ja wychodzę z Ashtonem. Śniadanie jest w kuchni. Smacznego. - wstała i wyszła z pokoju.
- Dziękuję! - krzyknął za Gemmą po czym poczuł się jeszcze gorzej.
'Kolejne kłamstwo! Styles jak możesz! Własną siostrę okłamujesz, znowu! Ugh!' Był na siebie wściekły, bardzo. Walnął się na łóżko i zamknął oczy. Marzył o śmierci. Czuł się jakby nic nie znaczył. 'Jak ja mogę tak postępować?!' zadręczał się. Nie wiedział co ma robić, więc zamknął oczy. Może uda mu się choć na chwilę zasnąć. Nie spał przecież całą noc. Cały czas zadręczał się przez to co zrobił. Sen jednak z początku nie przychodził. Harry jednak się nie poddawał. Potrzebował snu jak chory lekarstwa. W końcu udało mu się zasnąć.
- I co teraz zamierzasz? - zapytała spokojnym głosem brunetka. - Widzę, że się źle z tym czujesz, ale pomyśl o innych. Co by zrobił Niall, Zayn, Liam albo Louis na Twoim miejscu. Powiedzieli by prawdę, czy przestaliby się zadręczać? - zmierzyła wzrokiem opartego o drzwi balkonowe Stylesa.
- Na pewno by nic nie powiedzieli. Nie przyznaliby się nikomu. Louis stwierdziłby, że jej się to należało, Niall czy Zayn pomyśleliby, że skoro nie siedzą w tym sami to nie tylko ich wina, a Liam... Liam raczej zadręczałby się tym tak jak ja, choć pewnie spojrzałby na to wszystko z innej perspektywy. - odwrócił się w stronę brunetki - Wiesz, tak jak mówisz, pomyślałby o innych.
Gdy skończył mówić wyszedł na balkon. Popatrzył na piękny krajobraz i odetchnął kilka razy bardzo głęboko. Nagle poczuł delikatny dotyk na swoim ramieniu. Odwrócił się. Jego zielone oczy spotkały się z jej brązowo-złotym spojrzeniem, w którym było widać współczucie. Drugą ręką dotknęła delikatnie jego policzka, który objęła z czułością stając na przeciw niego.
- Musisz wiedzieć, że jestem po Twojej stronie. Cokolwiek zrobisz. - jej oczy zabłyszczały - Ale nie myśl tylko o sobie. Wiem, że to boli, ale spójrz na nią. Radzi sobie bardzo dobrze. - zatrzymała się na chwilę - Chyba nawet się tym nie przejęła, bo jest sławna, teraz. Raczej to było coś czego pragnęła od zawsze. - zbliżyła swoją twarz do jego twarzy i musnęła delikatnie jego usta, po czym odeszła i zniknęła za zasłoną. Harry stał jeszcze tak przez chwilę. Zapomniał o wszystkim. Ona działała na niego jak lekarstwo. Była jego lekarzem, przyjacielem, miłością jego życia.
- Harry! - zawołała z głębi pomieszczenia.
- Słucham? - zapytał po chwili.
- Wejdź do środka, coś Ci muszę powiedzieć.
Gdy wszedł do pomieszczenia zobaczył stojącą przy niej maleńką dziewczynkę. Zastanawiał się kim to maleństwo jest. Była piękna. Niebieskooka, blond włosa dziewczynka.
- Chciałam Ci kogoś przedstawić Harry. - powiedziała brunetka po czym nerwowo przełknęła ślinę. - To ...
Zadzwonił telefon. Zdezorientowany Harry odebrał go nie patrząc kto dzwoni. W głębi po raz kolejny przeklinał moment, w którym mógł się czegoś dowiedzieć o pięknej nieznajomej ze snu.
- Tak? - zapytał zaspany przecierając oczy.
- Harry. Jak się czujesz? - usłyszał głos Nialla po drugiej stronie. - Wyszedłeś wczoraj tak szybko, nie zdążyłem Cię złapać. Chciałem pogadać, widziałem jak Ci źle. - zatrzymał się i odetchnął głęboko.
- Nie ma sprawy bracie. Jest ok. Wczoraj nie było, ale teraz już jest ok. - powiedział szybko Harry.
- Naprawdę? Może chcesz pogadać? - zapytał stroskany Niall.
- Dzisiaj nie. Spotkamy się jutro na Brits. Ok? - odpowiedział prędko Harry.
- Ok. Nie ma sprawy Hazz. Do jutra. Też idziesz sam? Czy może ze mną? - zaśmiał się.
- Możemy iść razem. - zaśmiał się także Harry.
- Dobra, w takim razie idziemy razem. - opowiedział Niall. - Do jutra, trzymaj się.
- Pa. - odparł Harry po czym się rozłączył.
Odłożył telefon na półkę i próbował przypomnieć sobie sen. Jednak nie mógł. 'Zapomniałem?' zastanawiał się. 'Nigdy mi się to nie zdarzyło. Zawsze wszystko pamiętałem.' dziwił się. 'Jak to możliwe?' Nie położył się jednak dalej do spania. Wstał i poszedł zjeść śniadanie, które przygotowała mu Gemma. Po nim poszedł do łazienki. Gdy włączył wodę, która zaczęła obmywać jego zmęczone ciało poczuł ulgę. Czuł się o wiele lepiej. Nie wiedział czy było to spowodowane wyimaginowaną rozmową z piękną nieznajomą czy też rozmowa z Niallem tak na niego podziałała. Wyszedł spod prysznica i skierował się do kuchni. Zawsze tak robił. Taki nawyk, że po kąpieli przychodził do kuchni, otwierał lodówkę i pił ulubiony jabłkowy sok. Tak samo zrobił i tym razem. Następnie poszedł do sypialni się ubrać. Po kilku minutach wybrał strój i założył go na siebie. Zastanawiał się przez chwilę co ma robić, co by chciał zrobić. 'Jutro Brits' pomyślał. 'Może pojadę do Louise i mi zmieni fryzurę, mam już za długie te włosy. Później ją wezmę i pójdzie ze mną na zakupy. Hmm.' zamyślił się. Po chwili wybierał już numer do Louise.
- Cześć Harry. - odezwała się po drugim sygnale - Czego potrzebujesz, że dzwonisz do mnie? - zaśmiała się.
- Potrzebuję zmiany. - odparł.
- Jakiej? Wracamy do starego Harry'ego, do Twoich krótszych loczków? - zapytała jakby wiedziała o co mu chodziło.
- Dokładnie tak, a potem poszłabyś ze mną na zakupy. Muszę zakupić coś na jutro. - dodał.
- Harry, to może najpierw zakupy, przecież Twoja fryzura musi być niespodzianką. - zaśmiała się Louise.
- Masz rację. W takim razie mogę teraz po Ciebie i Lux podjechać? - zapytał.
- Oczywiście, czekamy. - odpowiedziała i rozłączyła się.
Harry wziął ze stolika portfel i klucze. Następnie ubrał buty i cieplejszą kurtkę. Po czym wyszedł z mieszkania i skierował się do domu Louise.
Kilka godzin zajęło im chodzenie po sklepach, kolejne kilka godzin spędził u Louise, najpierw miał tworzoną fryzurę, potem bawił się z Lux. Do domu wrócił koło północy. Wszedł do mieszkania. W środku było ciemno. Widocznie Gemma już spała. Zapalił światło w kuchni i zrobił to samo co rano, napił się soku. Potem skierował się do swojego pokoju. Czuł się dobrze, w końcu nie myślał o sprawie z Megg. Nie miał nawet na to czasu, bo miał zajęcie. Usiadł na łóżku, ściągnął buty, kurtkę i ubranie. Położył się i zasnął.
- Dokąd? - zapytała brunetka - Harry przecież wiesz, że nie powinnam. - spuściła głowę. - Nie jestem na to gotowa.
- A może nie chcesz? - spojrzał na nią Harry swoimi zielonymi oczami.
- Ja taka zwykła dziewczyna miałabym iść na muzyczną galę? - spojrzała na niego swoimi brązowo-złotymi oczami - Dobrze wiesz, że lubię z Tobą spędzać czas, ale nie powinnam się pokazywać w miejscach, gdzie znajduje się mnóstwo nieznajomych, którzy zadają multum pytań. Internet zaczął by huczeć na mój temat. Ja nie chcę.
- Czemu nic nie może być normalne? Dlaczego? - zapytał ze smutkiem. - Czemu jedne na siłę pchają się w światła jupiterów, a inne tak jak Ty wolą usunąć się w cień?
- Harry. To nie tak. Wszystko jest normalne, nie sądzisz? - podeszła do niego bliżej - Przecież chciałeś mieć choć odrobinę normalności. Masz to wtedy, gdy przyjeżdżasz tutaj do mnie. Chciałeś mieć miejsce, gdzie będziesz sobą, gdzie będzie czekała na Ciebie osoba, która kocha Cię za to kim jesteś wewnątrz, a nie za to kim widzi Cię świat. - zatrzymała się na moment - Chyba, że to się wcale nie liczy. Może chciałeś coś innego. Sprawiłeś, że ja Cię pokochałam. Moje serce doznało bólu już raz w życiu. Straciło największą miłość i nie sądziło, że uda mu sie jeszcze raz pokochać. Może nie powinnam..
Harry patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Gdy chciała się odwrócić i odejść złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie mów tak. Nie chcę Cię zranić. Też Cię kocham. - dotknął jej policzka - Masz rację. Nie mogę Cię zmuszać do pójścia ze mną na tak wielki event. Wiem. Przepraszam. - spojrzał prosto w jej oczy, które szkliły się przez napływające do nich łzy - Jesteś dla mnie ważna, nie chcę Cię stracić. - mówiąc to pocałował ją czule.
Ze snu wyrwał Harry'ego jakiś dźwięk. W pierwszym momencie myślał, że znowu ktoś do niego dzwoni, ale potem zorientował się, że to tylko budzik. 'Nastawiałem sobie budzik?! Czy mnie już do reszty pogięło?!' krzyczał jego umysł. 'Zawsze coś musi mnie odciągnąć od tych snów!' Był wściekły. Bardzo wściekły, głownie na swoją głupotę. Spojrzał na ekran, gdzie widniała godzina. Była 10. Wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Wziął szybki prysznic, po którym wrócił do pokoju i się ubrał. Potem poszedł do kuchni. 'Gemm chyba śpi.' zastanawiał się. 'Zrobię jej niespodziankę.' uśmiechnął się sam do siebie. Zaczął przygotowywać śniadanie. Około pół godziny później do kuchni weszła zaspana Gemma. Miała narzuconą na siebie szeroką koszulkę ze znakiem zespołu jej chłopaka. Włosy zgarnęła w niechlujnego koka, który przechylił się na prawą stronę. Nogi miała bose, a dłonią zakrywała usta, gdy ziewała. Spojrzała na stojącego przy kuchence Harry'ego i szeroko się uśmiechnęła.
- Cześć braciszku. - powiedziała.
- Cześć siostrzyczko. - posłał jej uśmiech i wyciągnął zza lady wypełniony talerz i szklankę soku wieloowocowego - Smacznego życzę.
Gemma spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Z jakiej to okazji? – zapytała.
- Taki mały rewanż za zeszły raz. – uśmiechnął się.
- Aa, dziękuję. – odwzajemniła ponownie uśmiech. –
Poza tym obciąłeś włosy? Mam rację?
- Tak. Wczoraj spędziłem czas z Louise i Lux. Włosy
to właśnie efekt przebywania w ich otoczeniu. – zaśmiał się.
- No i dobrze, że w końcu je ściąłeś. Wyglądasz
lepiej. – dodała. – Znacznie lepiej.
- Dziękuję. – puścił jej oko. – Teraz zajadaj i nie
gadaj już. – zaśmiał się. – Wystygnie Ci.
- Dobrze już dobrze. Dzięki. – powiedziała i skupiła
się na jedzeniu.
Harry uśmiechnął się pod nosem. Posprzątał i wrócił
do swojego pokoju. Nie wiedział co robić, więc wyszukał jakiś film i poszedł do
salonu. Na swoim kinie domowym włączył i zaczął oglądać, by wypełnić czas przed
Britsami. Pięć minut po rozpoczęciu się filmu dołączyła do Harry’ego Gemma,
która usiadła obok brata i również skupiła się na oglądaniu. Po skończonym
filmie Harry i Gemma postanowili wspólnie zrobić sobie obiad. Przygotowali
sałatkę grecką, obrali kilka ziemniaków i do tego usmażyli kotlety z piersi
kurczaka. Wszystko było gotowe około 14. Usiedli do stołu i zaczęli jeść.
- Tak w ogóle, Gemm – zaczął Harry – rozmawiałaś z
mamą kiedy przyjedzie? – zapytał.
- Właśnie, zapomniałam Ci powiedzieć, że dojadą o 18
do nas, bo wcześniej nie mogli. – spojrzała na Harry’ego – Wiesz Robin i jego
praca.
- A no rozumiem, jasne. – odparł. – Czyli mam
rozumieć, że do 18 mamy być gotowi, bo mama później zajmie łazienkę?
- Dobrze zrozumiałeś. – zaśmiała się – Ja pójdę
teraz od razu po obiedzie, bo mi dłużej schną włosy, a Ty posprzątasz po
obiedzie – wytknęła mu język.
- Jasne, wymówka z czasem schnięcia włosów. –
przewrócił oczami – Ale niech Ci będzie.
Po zjedzeniu obiadu zrobili tak jak wcześniej
ustalili. Gemma poszła się szykować, a Harry ogarniał kuchnię po obiedzie. Gdy
zwolniła się łazienka szybkim krokiem ruszył w jej stronę. Zamknął za sobą
drzwi i stanął przed lustrem. Popatrzył na siebie. ‘Zachowuję się jak Zayn.’
zaśmiał się. Po czym wszedł pod prysznic. Odkręcił wodę i rozkoszował się
delikatnym strumieniem obmywającym jego ciało. Po relaksującym prysznicu stanął
przed lustrem i wysuszył sobie włosy. Następnie owinięty ręcznikiem poszedł do
swojej sypialni. Spojrzał na zegarek. Była już prawie 18. ‘Czyli zaraz wpadnie
mama z Robinem.’ pomyślał. Nie trwało długo, gdy zdzwonił domofon. Harry,
ubrany w same bokserki podszedł i spojrzał w kamerkę.
- Cześć mamo, Robin. – zaśmiał się. – Wchodźcie. –
wcisnął przycisk i czekał aż otworzą sobie drzwi. Gdy tylko zniknęli z pola
widzenia puścił przycisk. Chwilę później słychać już było kroki na klatce
schodowej. Otworzył drzwi i zaprosił ich ponaglającym gestem do środka.
Obdarował ich uśmiechem. – Mamo – zaczął znowu – łazienkę masz już wolną –
zaśmiał się i poszedł w stronę swojego pokoju.
- Dziękuję synku. – zaśmiała się również Anne. – To
ja idę się szykować. – oznajmiła Robinowi i weszła do łazienki.
Harry stał przed lustrem w swojej szafie i ubierał
się w strój, który wybrał z Louise i Lux. Gdy już miał go na sobie spojrzał
jeszcze raz na swoje odbicie i uśmiechnął się sam do siebie. Po raz pierwszy od
kilku dni, mógł powiedzieć, że czuje się dobrze. Zamknął szybkim ruchem szafę.
Wziął telefon i pieniądze, po czym schował je w najgłębszą kieszeń swojej
marynarki, tuż przy sercu. Spojrzał jeszcze na zegarek stojący na szafce
nocnej. Wybiła już 19. Harry wyszedł z pokoju. W salonie siedział gotowy Robin,
Anne i Gemma poprawiająca przed lustrem swoje blond włosy, która nawet nie
zwróciła uwagi na to, że brat pojawił się w pomieszczeniu.
- Ruszamy kochani. – oznajmił, na co Robin i Anne
spojrzeli na niego. – Gemma, Ciebie też się to tyczy. – spojrzał na siostrę. –
Wyglądasz cudownie, przestań już się poprawiać.
- Dobrze. – machnęła ręką i ruszyła w stronę
wyjścia.
wtorek, 29 lipca 2014
Rozdział III
Czytasz - komentuj! Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie jeden mały komentarzyk, którego pisanie zajmuje Wam chwilkę, a dla mnie to ogromna motywacja! xo
_________________________________________________________________________________
Harry leżał na łóżku z wzrokiem wbitym w jeden punkt
na suficie. Nic mu się nie chciało. Wolał zasnąć i znowu śnić. Jednak to mu się
nie udało. Przez głowę przebiegało zbyt dużo myśli. Słowa Gemmy, smutna twarz
matki. ‘Co ja najlepszego robię?’ zastanawiał się. ‘Dlaczego tak ranię dwie
najważniejsze kobiety w moim życiu?’ Zamknął oczy. Znowu widział smutną matkę.
Minę Gemmy patrzącej na niego z politowaniem. Moment gdy mówiła mu prawdę, tylko
prawdę. Wiedział, że źle robi, ale nie potrafi tego zakończyć. ‘Nie powinienem
tak się zachowywać’ mówił do siebie. Otworzył oczy nie chcąc przypominać sobie
wyrazów twarzy Gemmy i Anne. Skupił swój wzrok znowu na jednym punkcie na
ścianie i próbował nie myśleć. Jednak jego skupienie zostało przerwane przez
dźwięk przychodzącego smsa. Wziął telefon do ręki i spojrzał na ekran.
Od
Niall: Wejdź na twittera. Nie chciałem Ci tego pisać,
ale raczej powinieneś zobaczyć co się na nim dzieje. x Nialler
ale raczej powinieneś zobaczyć co się na nim dzieje. x Nialler
Harry przeczytał po raz drugi smsa i zaczął się
zastanawiać o co chodzi przyjacielowi. Gdy nic nie wymyślił postanowił wejść na
podaną przez Nialla stronę. Gdy się na nią zalogował szukał tego co mógł mieć
na myśli Niall. Sprawdził stronę główną, potem wszedł w trendy. Lekko
zaniepokoiło go hasło #whathaveyoudoneHarry.
‘Ale o co im chodzi?’ zastanawiał się. ‘Co ja takiego zrobiłem?’
Zaniepokojony wszedł w swoje interakcje. Znalazł tam mnóstwo tweetów od Megg.
Jaki to on jest niepoważny. Przez niego teraz rozpadnie się cały zespół. Ona
już tego dopilnuje. ‘Kurwa, co za niewychowana małolata.’ wykrzykiwał jego
umysł. Nie wiedział co zrobić. Miał mentlik w głowie. Z jednej strony wiedział,
że nic się nie stanie, ponieważ już rozmawiali o wydarzeniach z zeszłego
miesiąca z menadżerem i nawet z Simonem Cowellem, więc oni są na bieżąco.
Tylko, że teraz przez tweety Megg cały świat obiegnie plotka na temat rzekomego
rozpadu zespołu. ‘Ta dziewczyna chyba nie ma co robić’ mówił do siebie Harry.
‘Jak można tak kłamać? Czemu ona jest taka niepoważna.’ Głowa Harry’ego
wypełniła się nowymi problemami. ‘Chciałbym być starym sobą, bez tylu problemów.’
mówił do siebie. Zniesmaczony zachowaniem Megg i całkowicie zbity z nóg i
pozbawiony humoru wylogował się z twittera i zamknął komputer, po czym walnął
się na łóżko i zamknął oczy. Sen jednak nie przyszedł. Wstał więc z łóżka i
wyszedł z pokoju. Zszedł na dół i zaczął się rozglądać, czy ktokolwiek jest w
domu. Niestety nikogo nie było. Nawet jego kochanego kota. Całkowicie
pozbawiony sił wrócił do pokoju. Usiadł przy oknie i rozmyślał. Po chwili
jednak zadzwonił telefon. Odebrał go nie zwracając uwagi kto dzwoni.
- Tak?
- Harry, co jest? Czemu Megg wypisuje te bzdury?
Serio chce nam zaśmiecić życie? – odezwał się zniesmaczony Tomlinson w
słuchawce.
- Serio nie wiem czemu jest aż tak uparta. Mam
dowody na jej zdradę, więc nie ma jak do mnie wrócić. Nie mam pojęcia więc, o
co jej chodzi. – powiedział Styles po czym zamilkł i czekał aż przyjaciel się
odezwie.
- Coś mi tu śmierdzi Styles. Ona coś knuje i to coś
mocnego. Nie wiem dokładnie co, ale może nieźle zamieszać przede wszystkim w
opinii na Twój temat. – powiedział Louis cały czas zastanawiając się czemu była
dziewczyna Stylesa tak miesza. – Nie wiem, może mógłbyś coś z nią zrobić.
Zapłacić jej. Cokolwiek.
- Serio? – zapytał wielce zdziwiony Harry. –
Zapłacić? Pomyślałeś o tym, że ona może to nagrać, cokolwiek bym próbował
zrobić i skierować to przeciw nam, przeciw mnie?
- Nie no, tu masz rację. – zamyślił się na chwilę
Tomlinson. – Ale co moglibyśmy zrobić. Hmm. Myślisz, że pójście do Simona to
dobry pomysł?
- Przecież on wie co się stało, dlaczego z nią nie
jestem. – zaczął Styles. – Myślisz, że coś by z nią zrobił gdybyśmy do niego
poszli?
- Czemu nie, w końcu to jego siostrzenica. Nie wiem
czemu wpadłeś w ten związek. Mówiłem Ci
przecież..
- Tak wiem, wiem. Pamiętam. – przerwał
przyjacielowi. – Cóż ja mogę na to poradzić, że spodobała mi się. Przecież nie
jest brzydka.
- Ale jest głupia. – dokończył Louis.
- Wiem. Sory, nie mam daru przenikania ludzkiego
mózgu. Nie potrafię od razu określić jakim kto jest człowiekiem. – prychnął
Styles.
- Dobra Harry spokój. Nic Ci nie chciałem zarzucać.
- Ale to zrobiłeś.
- Wiem. Przepraszam. Ok? Stary. To wszystko co się
teraz dzieje jest chore. Megg jest psychiczna i musimy sobie z nią poradzić,
inaczej ona nas naprawdę pogrąży. Czy tego chcemy czy też nie. – zaczął
Tomlinson. – Dlatego proponuję spotkanie. Jak najszybciej. Wiem, że jesteś u
mamy. Także może jutro wieczorem, bądź rano jeżeli zdążysz. Wszyscy damy wtedy radę wrócić do Londynu.
Nie możemy tego tak zostawić przed trasą, bo później nic już nie zrobimy.
- A co..
- Spokojnie stary, już rozmawiałem z chłopakami. –
przerwał Louis, jakby wiedział co Harry miał na myśli. – Jest ok. Będą jutro.
Mam nadzieję, że Ty też się zjawisz. W końcu to wszystko dotyczy przede
wszystkim Ciebie. – wziął głęboki oddech. – Do jutra. Mam nadzieję. – po tych
słowach rozłączył się.
Harry nie zdążył nic powiedzieć. Musiał jutro zjawić
się w Londynie. Louis miał rację, ta sprawa dotyczyła głównie jego osoby. Skonsternowany
wrócił z powrotem do łóżka. Położył się i zaczął rozmyślać nad planem. Co
mógłby zrobić żeby pozbyć się Megg ze swojego życia. Zbyt prosto udało mu się
wyrzucić ją z mieszkania. Teraz królowa zła się odpłaca. Wyczerpany zasnął.
-
Naprawdę aż tak Cię męczy? – zapytała brunetka. – Dlaczego nie powiesz jej
publicznie, że nic między Wami nie było? Przecież możesz.
- Niby mogę, ale nie chcę rujnować jej życia. – posmutniał, a jego ciemne loki opadły mu na oczy, gdy schylił głowę.
- Musisz zakopać to co było, inaczej nie pójdziesz dalej. – odgarnęła włosy z jego zielonych oczu. – Wiem coś na ten temat Harry. Czasem trzeba o kimś powiedzieć prawdę, żeby samemu móc żyć.
Spojrzał na nią, ale nic nie powiedział. Zastanawiał się po raz kolejny, skąd ona tyle wie, przecież jest taka młoda. ‘Może się jej zapytam skąd ona już tyle wie na temat życia?’ myślał. ‘Czemu nie.’ postanowił w końcu.
- Możesz mi powiedzieć skąd wiesz tyle o tym życiu?
- Chyba powinnam, więc..
- Niby mogę, ale nie chcę rujnować jej życia. – posmutniał, a jego ciemne loki opadły mu na oczy, gdy schylił głowę.
- Musisz zakopać to co było, inaczej nie pójdziesz dalej. – odgarnęła włosy z jego zielonych oczu. – Wiem coś na ten temat Harry. Czasem trzeba o kimś powiedzieć prawdę, żeby samemu móc żyć.
Spojrzał na nią, ale nic nie powiedział. Zastanawiał się po raz kolejny, skąd ona tyle wie, przecież jest taka młoda. ‘Może się jej zapytam skąd ona już tyle wie na temat życia?’ myślał. ‘Czemu nie.’ postanowił w końcu.
- Możesz mi powiedzieć skąd wiesz tyle o tym życiu?
- Chyba powinnam, więc..
- Harry! – usłyszał nagle głos siostry.
- Co jest? – odezwał się przeklinając w myślach to,
że właśnie w tym momencie musiała go obudzić.
- Wołam Cię chyba od dwudziestu minut na kolację.
Zejdź w końcu. Proszę. – powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.
Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Po raz kolejny
został obudzony w momencie, gdy miał się czegoś dowiedzieć o pięknej
nieznajomej. Widocznie nie jest mu to pisane. Wstał i podszedł do drzwi.
Odetchnął głęboko, nacisnął klamkę i wychodząc z pokoju ruszył na dół do
salonu. Gdy minął ostatni schodek znalazł się na korytarzu łączącym przedsionek
z wejściem do kuchni i salonu. Skierował się w kierunku dobiegających rozmów. W
salonie przy stole siedziała Anne i Gemma, a także Robin, który musiał wrócić z
pracy, gdy Harry ucinał sobie drzemkę. Usiadł przy wolnym miejscu i zabrał się
za jedzenie.
- Chciałbym Was przeprosić. – zaczął w końcu. –
Razem i z osobna. Każda z Was dba o mnie z całych sił i stara się mi pomóc, a
ja jak zawsze całkowicie rujnuję wszystko i dodatkowo Was ranię. Przepraszam.
- Nie było sprawy bracie. – odezwała się z uśmiechem
Gemma.
- Dokładnie. – potwierdziła Anne.
- Super, ale juro muszę jechać z rana do Londynu.
Sprawy zespołu. Jedziecie ze mną od razu czy wolicie przyjechać za dwa dni?
- Naprawdę musisz jechać? – zapytała Anne. – Dopiero
przyjechałeś.
- Wiem mamo i za to też przepraszam, ale muszę. Louis
dzisiaj dzwonił, wszyscy będą.
- Rozumiem. – powiedziała Anne. – Gemm, jedź z
bratem, ja przyjadę z Robinem za dwa dni. Pasuje?
- Ok mamo. – uśmiechnęła się Gemma. – Niech tak
będzie.
- Pasuje synku?
- Oczywiście mamo. – kiwnął głową Harry.
- Super. A teraz zajadajcie. – uśmiechnęła się Anne.
– Smacznego.
- Dziękujemy. – odpowiedzieli chórem.
Z samego rana Harry wraz ze swoją siostrą jechali
już samochodem do Londynu. Pogoda, można powiedzieć, odzwierciedlała humor Harry’ego.
Czuł się źle, zastanawiał się co będą uzgadniali. Na dworze było pochmurno, co
chwilę padał deszcz. Raz mocniejszy, innym razem słabszy. Nie było jednak
momentu, gdy nie leciał z nieba. Do Londynu zajechali w niecałe trzy godziny.
Harry podjechał pod swój apartament i czekał aż Gemma się wypakuje. Zaniósł jej
torby pod drzwi i zawołał Marka – ochroniarza.
- Cześć Mark! Zaniesiesz Gemmie torby pod
mieszkanie, ok? – zapytał stojącego naprzeciw ochroniarza.
- Jasne. – uśmiechnął się i zabrał najcięższą torbę.
- Gemm. – zwrócił się Harry do siostry. – Zapisałaś
sobie kody w telefonie tak?
- Oczywiście, wszystkie nowe kody mam w telefonie,
poradzę sobie. Nie jestem małą dziewczynką. – odpowiedziała Gemma.
- Dobrze, dobrze. – uśmiechnął się Harry i wrócił do
samochodu.
Odpalając silnik zastanawiał się znowu co teraz
będzie, nad czym zastanawiają się chłopaki i cały menagment. Myślał, czy w
końcu rozwiążą się jego problemy. Gdy zajechał na miejsce i zostawił samochód
na strzeżonym parkingu skierował się w stronę budynku. Ogromnego budynku, który
tworzył wielką aglomerację na obrzeżu wschodniego Londynu. Spojrzał na niego. Na
samym środku widniał napis SYCO, równie ogromny by mógł być widoczny na tle
budynku. Pod drzwiami roiło się od paparazzich. Harry założył na nos
przeciwsłoneczne okulary i poprawił swoją czapkę. Chciał jak najszybciej
przedostać się do środka. Na szczęście ochroniarze czekali na niego na zewnątrz
i gdy był już blisko wejścia skierowali się w jego stronę i pomogli mu wejść do
wnętrza budynku. W środku znaleźli się bez większych problemów, nie licząc
jednej przepychanki. Następnie Harry został zaprowadzony do pokoju, w którym
czekała na niego pozostała czwórka i nie wiadomo jeszcze kto. Gdy doszli do
wyznaczonego miejsca ochrona otworzyła przed Harry’m drzwi. Wszedł do środka,
gdzie znajdowali się pozostali chłopcy oraz ich menager, a także właściciel
wytwórni – Simon. Spojrzeli na Harry’ego i gestem Simon wskazał mu miejsce,
gdzie miał usiąść. Tak też zrobił. Gdy zajął swoje miejsce czekał aż ktoś
rozpocznie rozmowę.
- Jesteśmy wszyscy – zaczął Simon – więc możemy
zaczynać. Wszyscy wiemy co nas tutaj sprowadza, prawda? – spojrzał znacząco w
stronę Harry’ego, który porozumiewawczo kiwnął głową. – Harry, głównie chodzi
tutaj o Ciebie i moją siostrzenicę. Nie będę kłamał, wcale nie chciałem się w
to angażować, bo nie widziałem sensu, ale Megg zdecydowanie przegięła i to po
raz kolejny i tym razem muszę uratować Wam tyłki, by nie znalazło się na nich
nawet delikatne zatarcie. Nie znoszę córki mojej siostry bo jest taka sama jak
jej ojciec, czyli osoba, której nie toleruję, nie akceptuję, po prostu on dla
mnie nie istnieje. Megg odziedziczyła wszystkie chore cechy charakteru po nim,
dlatego jest taka, a nie inna. – spojrzał po chłopcach – Ale przejdźmy do
rzeczy – kontynuował – Musisz dać mi kopię tego filmiku. To ją skończy. Powiem,
że ktoś wkradł Ci się do komputera, że właśnie w taki sposób wylądowało to w
sieci. Tylko w taki sposób możemy ją uciszyć. – spojrzał na przerażonego Harry’ego.
– Musisz się zgodzić. Nie ma innej opcji.
- Ale ja nie chcę jej całkowicie pogrążyć. –
powiedział cicho Harry.
- W innym wypadku ona nie odpuści, jeżeli nie
załatwisz jej w ten sposób. Poza tym będziesz czysty i nic się nie stanie z
zespołem. Będziecie nieskazitelnie czyści. – odpowiedział Simon.
- Ja..- zaczął niepewnie Harry. – nie wiem.
- Musisz. – odparł Louis. – To dla Twojego i naszego
dobra.
Harry nie odpowiedział, tylko spojrzał na
pozostałych. Niestety nie znalazł w nich zrozumienia. Każdy z nich myślał tak
samo jak Louis.
- Serio? Każdy przeciwko mnie? Naprawdę mam to
zrobić? – pytał Harry.
- Powinieneś. – powiedział cicho Niall. – W końcu
się od niej uwolnisz.
- Naprawdę? – zapytał znowu Harry. – Liam, Zayn,
Wasze zdanie?
- Tak musisz zrobić. – odpowiedzieli równocześnie
Zayn i Liam.
- Ok. – odparł Harry. – Mam to na telefonie, mogę Ci
to od razu przesłać. – wstał i podszedł do Simona.
Przesłał mu plik. Simon odtworzył go i po
oglądnięciu przekazał go swoim informatykom, którzy w ciągu kilku minut
zamieścili to w sieci, ale opublikują to dopiero z samego rana.
Harry wyszedł z wytwórni szybkim krokiem z nikim się
nie żegnając. Czuł się okropnie. Skierował się tylnym wyjściem w stronę
parkingu. Podbiegł pod samochód i wszedł do niego. Odpalił i ruszył do domu. Nie
chciał widzieć nikogo. Cały czas widział Megg, która ogląda swój filmik w sieci
i płacze. ‘Czy ona w ogóle potrafi płakać?’ zastanawiał się. Gdy wrócił do domu
i wszedł do środka było w nim pusto. Szukał przez chwilę siostry, ale jej nie
znalazł. W zamian za to na blacie w kuchni leżała karteczka, na której było
napisane:
Wracam
wieczorem, Ash po mnie przyjechał. Buziaki. Gemm. xo
wtorek, 8 lipca 2014
Rozdział II
Czytasz - komentuj! Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie jeden mały komentarzyk, którego pisanie zajmuje Wam chwilkę, a dla mnie to ogromna motywacja! xo
_____________________________________________________________________________
Za
co mnie kochasz? - zaśmiała się brunetka. Za wszystko - odpowiedział dotykając
jej policzka. Złoto w jej oczach zabłyszczało i przy tym obdarowała go
najpiękniejszym uśmiechem jak do tej pory, po czym zbliżyła do niego swoje usta
i..
Obudził go cichy dźwięk budzika nastawiony na godzinę 7. Chciał wstać przed kochankami. Nie sądził jednak, że znowu będzie mu się śniła piękna nieznajoma. Gdy tylko zwlókł się z kanapy poszedł do kuchni i otwierając lodówkę wyciągnął z niej sok. Zdziwił się, że był prawie pusty. Widocznie nocny przyjaciel Megg polubił jego sok, bo Megg nie znosiła jabłek i wszystkiego co z nimi związane. Dopił go do końca i wyrzucił karton do śmietnika. Wziął telefon i poszedł do sypialni. Delikatnie uchylił drzwi. Pstryknął zdjęcie złączonej, nagiej parze. Wszedł do środka. Podszedł do szafy, z której wyciągnął coś do ubrania. Biała koszulka z dłońmi. Pokiwał głową na tak i wsunął ją na swoje umięśnione ciało. Po zamknięciu szafy spojrzał z niesmakiem na swoje łóżko.
- Sorry, że wam przeszkadzam, ale czy moglibyście się już wynieść z mojego łóżka? Mogliście sobie znaleźć jakieś inne, a nie w moim się bzykaliście. Dzięki. Wszystko do wymiany. - powiedział, na co dwójka gwałtownie zakryła się kołdrą.
- To nie tak jak myślisz. - zaczęła plątać się w zeznaniach blondynka.
- Megg, Megg. Nie rób scen. - powiedział z politowaniem Harry - Zabieraj rzeczy, kolegę i wracaj do mamusi. - kiwnął głową - Masz dziesięć minut. - powiedział i wyszedł z sypialni.
Po około dwudziestu minutach z sypialni wyszła Megg z kolegą, który niósł jej dwie torby.
- Miało być dziesięć minut, no ale daruję. - powiedział Harry spoglądając na dwójkę. - Jeszcze klucze.
- Trzymaj. - odpowiedziała pokornie Megg wręczając mu pęk kluczy. - Ale...
- Nawet się nie odzywaj. Z nami koniec, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.
- Ugh. Kurwa. - przeklnęła blondynka i zniknęła z kolegą za drzwiami z wielkim trzaskiem. - Jeszcze tego pożałujesz. - krzyknęła zza drzwi.
'Tak, na pewno' zaśmiał się Harry po czym poczuł ulgę na sercu głęboko oddychając. 'Jednak Bóg mnie kocha' stwierdził. Wziął telefon i wybrał numer do klucznika i operatora domofonów. Zamówił wymianę wszystkich zamków i zmianę kodu domofonu w kamienicy. Po wykonaniu telefonu ruszył do studia.
Do pokoju, gdzie zazwyczaj wszyscy siedzieli wszedł bardziej pewny siebie niż wczoraj.
- Siema. - powiedział z uśmiechem siadając na kanapie tuż obok Nialla.
- No cześć! Jaka zmiana. - odpowiedział blondyn.
- A tak jakoś lepiej się czuję. - zaśmiał się brunet ukazując przy tym swój dołeczek w policzku.
- To dobrze. Nawet bardzo. Co się stało, że wręcz promieniejesz? - zapytał zdziwiony Louis.
- Może nie do końca promienieje, ale po prostu młoda się wyniosła i jestem szczęśliwy.
- Ale jak to? - spojrzał na Harry'ego ze zdziwieniem Liam.
- Normalnie. - odparł Harry - Przyłapałem ją na zdradzie.
- Ona z kimś w Twoim łóżku? - parsknął śmiechem Zayn.
- Tak. - zaśmiał się Harry - Co najlepsze byli tak sobą zajęci, że nawet nie ogarnęli, że ktoś wszedł do domu.
- Jak to? To gdzie Ty spałeś? - zapytał zszokowany Niall.
- Na kanapie w salonie. Rano się z nimi pożegnałem.
- Aha. - zaśmiał się Louis - A jednak dobrze ją oceniłem od samego początku.
- Miałeś co do niej rację. - przytaknął mulat - Masz nosa do tych dziewczynek.
- Uznam to za komplement. - uśmiechnął się Louis.
- Zdecydowanie chciałem Ci sprawić komplement. - odwzajemnił uśmiech Malik.
- To super. Dziękuję.
- Coś mamy robić? - przerwał rozmowę Louisa i Zayna, Harry.
- W zasadzie powinniśmy pisać kolejne piosenki. - odpowiedział Liam.
- No to do roboty. - uśmiechnął się Harry i biorąc kartkę poszedł w kąt.
- Niesamowite jak ona go blokowała. - dziwił się Liam.
- No widzisz. - zaczął Niall - Miała moc najwyraźniej. Wysysała z niego radość z życia. Dobrze, że wrócił. - ucieszył się blondyn i poszedł w drugi kąt.
Dni leciały jak szalone w natłoku pracy. Wszyscy starali się cieszyć chwilą. Spędzali każde wolne sekundy ze swoimi ukochanymi i innymi znajomymi. Gdy między pracą, a galą muzyczną znalazły się cztery dni wolnego każdy postanowił spędzić czas z najbliższymi. Do Nialla przyjechała mama z bratem i jego rodziną, Zayn z Perrie pojechali do jego rodziców, podobnie zrobili Liam i Louis. Harry natomiast stwierdził, że pojedzie po mamę i siostrę i wróci z nimi na galę, by mu towarzyszyły po raz kolejny. Były to dwie najważniejsze kobiety w jego życiu, nic więc dziwnego, że chciał spędzać z nimi sporo czasu.
Gdy zajechał do swojej rodzinnej miejscowości, wyszedł z samochodu i rozejrzał się z uśmiechem. Odetchnął głęboko znajomym powietrzem i skierował swoje kroki w kierunku domu. Nie zdążył zapukać, bo drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Anne, jego mama. Była to bardzo piękna kobieta, o ciemnych włosach i jasnych oczach. Harry odziedziczył po niej oprócz tego dołeczki w policzkach. Gdy przyjaciele Harry’ego próbowali odgadnąć jej prawidłowy wiek, zawsze ją odmładzali. Nic dziwnego, ponieważ Anne wygląda bardzo młodo mimo swojego wieku. Brunetka spojrzała na swojego syna i powiedziała:
- Synek! W końcu przyjechałeś do mamy. - rozradowana wtuliła go w ramiona, a on pozwolił jej tulić się jak za starych dobrych czasów. - Tęskniłam, dobrze Cię widzieć.
- Też tęskniłem mamo, dlatego właśnie przyjechałem. - uśmiechnął się, gdy tylko Anne rozluźniła uścisk. - Gemm jest?
- Jeszcze nie wróciła. Przyjedzie dziś, ale nie wiem o której. Ashton ją przywiezie. Była z nim w Australii u jego rodziny.
- No tak, zapomniałem. Więc ona będzie jego partnerką na Britsach. Więc Ty będziesz moją? - uśmiechnął się do mamy.
- Z chęcią synku, tylko czemu nie pójdziesz z jakąś dziewczyną w zbliżonym Tobie wieku?
- Mamo, wiesz, że jeszcze nie poznałem żadnej kobiety, która byłaby warta mojej uwagi.
- Co z tą Megg?
- Skończone. Na całe szczęście.
- Nawet jej nie poznałam. Do tej pory poznałam tylko dziewczynę, którą miałeś przed X-Factorem. No ale dobrze, nie będę pytała o nic więcej, ale obiecaj, że jak znajdziesz idealną dziewczynę, od razu ją poznam. - spojrzała mu prosto w oczy.
- Oczywiście mamo. - obiecał przykładając prawą dłoń do serca.
Obudził go cichy dźwięk budzika nastawiony na godzinę 7. Chciał wstać przed kochankami. Nie sądził jednak, że znowu będzie mu się śniła piękna nieznajoma. Gdy tylko zwlókł się z kanapy poszedł do kuchni i otwierając lodówkę wyciągnął z niej sok. Zdziwił się, że był prawie pusty. Widocznie nocny przyjaciel Megg polubił jego sok, bo Megg nie znosiła jabłek i wszystkiego co z nimi związane. Dopił go do końca i wyrzucił karton do śmietnika. Wziął telefon i poszedł do sypialni. Delikatnie uchylił drzwi. Pstryknął zdjęcie złączonej, nagiej parze. Wszedł do środka. Podszedł do szafy, z której wyciągnął coś do ubrania. Biała koszulka z dłońmi. Pokiwał głową na tak i wsunął ją na swoje umięśnione ciało. Po zamknięciu szafy spojrzał z niesmakiem na swoje łóżko.
- Sorry, że wam przeszkadzam, ale czy moglibyście się już wynieść z mojego łóżka? Mogliście sobie znaleźć jakieś inne, a nie w moim się bzykaliście. Dzięki. Wszystko do wymiany. - powiedział, na co dwójka gwałtownie zakryła się kołdrą.
- To nie tak jak myślisz. - zaczęła plątać się w zeznaniach blondynka.
- Megg, Megg. Nie rób scen. - powiedział z politowaniem Harry - Zabieraj rzeczy, kolegę i wracaj do mamusi. - kiwnął głową - Masz dziesięć minut. - powiedział i wyszedł z sypialni.
Po około dwudziestu minutach z sypialni wyszła Megg z kolegą, który niósł jej dwie torby.
- Miało być dziesięć minut, no ale daruję. - powiedział Harry spoglądając na dwójkę. - Jeszcze klucze.
- Trzymaj. - odpowiedziała pokornie Megg wręczając mu pęk kluczy. - Ale...
- Nawet się nie odzywaj. Z nami koniec, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.
- Ugh. Kurwa. - przeklnęła blondynka i zniknęła z kolegą za drzwiami z wielkim trzaskiem. - Jeszcze tego pożałujesz. - krzyknęła zza drzwi.
'Tak, na pewno' zaśmiał się Harry po czym poczuł ulgę na sercu głęboko oddychając. 'Jednak Bóg mnie kocha' stwierdził. Wziął telefon i wybrał numer do klucznika i operatora domofonów. Zamówił wymianę wszystkich zamków i zmianę kodu domofonu w kamienicy. Po wykonaniu telefonu ruszył do studia.
Do pokoju, gdzie zazwyczaj wszyscy siedzieli wszedł bardziej pewny siebie niż wczoraj.
- Siema. - powiedział z uśmiechem siadając na kanapie tuż obok Nialla.
- No cześć! Jaka zmiana. - odpowiedział blondyn.
- A tak jakoś lepiej się czuję. - zaśmiał się brunet ukazując przy tym swój dołeczek w policzku.
- To dobrze. Nawet bardzo. Co się stało, że wręcz promieniejesz? - zapytał zdziwiony Louis.
- Może nie do końca promienieje, ale po prostu młoda się wyniosła i jestem szczęśliwy.
- Ale jak to? - spojrzał na Harry'ego ze zdziwieniem Liam.
- Normalnie. - odparł Harry - Przyłapałem ją na zdradzie.
- Ona z kimś w Twoim łóżku? - parsknął śmiechem Zayn.
- Tak. - zaśmiał się Harry - Co najlepsze byli tak sobą zajęci, że nawet nie ogarnęli, że ktoś wszedł do domu.
- Jak to? To gdzie Ty spałeś? - zapytał zszokowany Niall.
- Na kanapie w salonie. Rano się z nimi pożegnałem.
- Aha. - zaśmiał się Louis - A jednak dobrze ją oceniłem od samego początku.
- Miałeś co do niej rację. - przytaknął mulat - Masz nosa do tych dziewczynek.
- Uznam to za komplement. - uśmiechnął się Louis.
- Zdecydowanie chciałem Ci sprawić komplement. - odwzajemnił uśmiech Malik.
- To super. Dziękuję.
- Coś mamy robić? - przerwał rozmowę Louisa i Zayna, Harry.
- W zasadzie powinniśmy pisać kolejne piosenki. - odpowiedział Liam.
- No to do roboty. - uśmiechnął się Harry i biorąc kartkę poszedł w kąt.
- Niesamowite jak ona go blokowała. - dziwił się Liam.
- No widzisz. - zaczął Niall - Miała moc najwyraźniej. Wysysała z niego radość z życia. Dobrze, że wrócił. - ucieszył się blondyn i poszedł w drugi kąt.
Dni leciały jak szalone w natłoku pracy. Wszyscy starali się cieszyć chwilą. Spędzali każde wolne sekundy ze swoimi ukochanymi i innymi znajomymi. Gdy między pracą, a galą muzyczną znalazły się cztery dni wolnego każdy postanowił spędzić czas z najbliższymi. Do Nialla przyjechała mama z bratem i jego rodziną, Zayn z Perrie pojechali do jego rodziców, podobnie zrobili Liam i Louis. Harry natomiast stwierdził, że pojedzie po mamę i siostrę i wróci z nimi na galę, by mu towarzyszyły po raz kolejny. Były to dwie najważniejsze kobiety w jego życiu, nic więc dziwnego, że chciał spędzać z nimi sporo czasu.
Gdy zajechał do swojej rodzinnej miejscowości, wyszedł z samochodu i rozejrzał się z uśmiechem. Odetchnął głęboko znajomym powietrzem i skierował swoje kroki w kierunku domu. Nie zdążył zapukać, bo drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Anne, jego mama. Była to bardzo piękna kobieta, o ciemnych włosach i jasnych oczach. Harry odziedziczył po niej oprócz tego dołeczki w policzkach. Gdy przyjaciele Harry’ego próbowali odgadnąć jej prawidłowy wiek, zawsze ją odmładzali. Nic dziwnego, ponieważ Anne wygląda bardzo młodo mimo swojego wieku. Brunetka spojrzała na swojego syna i powiedziała:
- Synek! W końcu przyjechałeś do mamy. - rozradowana wtuliła go w ramiona, a on pozwolił jej tulić się jak za starych dobrych czasów. - Tęskniłam, dobrze Cię widzieć.
- Też tęskniłem mamo, dlatego właśnie przyjechałem. - uśmiechnął się, gdy tylko Anne rozluźniła uścisk. - Gemm jest?
- Jeszcze nie wróciła. Przyjedzie dziś, ale nie wiem o której. Ashton ją przywiezie. Była z nim w Australii u jego rodziny.
- No tak, zapomniałem. Więc ona będzie jego partnerką na Britsach. Więc Ty będziesz moją? - uśmiechnął się do mamy.
- Z chęcią synku, tylko czemu nie pójdziesz z jakąś dziewczyną w zbliżonym Tobie wieku?
- Mamo, wiesz, że jeszcze nie poznałem żadnej kobiety, która byłaby warta mojej uwagi.
- Co z tą Megg?
- Skończone. Na całe szczęście.
- Nawet jej nie poznałam. Do tej pory poznałam tylko dziewczynę, którą miałeś przed X-Factorem. No ale dobrze, nie będę pytała o nic więcej, ale obiecaj, że jak znajdziesz idealną dziewczynę, od razu ją poznam. - spojrzała mu prosto w oczy.
- Oczywiście mamo. - obiecał przykładając prawą dłoń do serca.
Anne pocałowała go w czoło i z uśmiechem poszła do
kuchni, Harry natomiast skierował swoje kroki do swojego pokoju. Zawsze gdy
odwiedzał mamę spędzał dużo czasu w swoim pokoju. Czuł się w nim naprawdę
komfortowo. Był to mały pokój z trzema ciemnymi ścianami koloru palonej kawy i
jedną jasną, bardzo mocno kontrastującą o kolorze piasku pustyni. Mimo ciemnych
barw na ścianach duże okno za dnia rozświetlało pokój bez problemów. Wieczorem
robił się w nim bardzo miły klimat. Światła wmontowane w ciemne ściany
sprawiały wrażenie świecących gwiazd, co potęgowało piękno pokoju. Łóżko
znajdowało się w małej wnęce. Oprócz tego w pokoju znajdowała się kanapa dla
gości ze stolikiem. Komoda i szafa oraz półka, którą zdobiły zdjęcia rodziny i
przyjaciół obecnych i tych, co byli kiedyś oraz jego ukochane książki, do
których sięgał za każdym razem gdy przyjeżdżał do domu. Szczęśliwy usiadł na
kanapie i spojrzał dookoła. Tęsknił za tym miejscem bardziej niż myślał. Zawsze
tak było, szczególnie gdy wracał z trasy. Wtedy nie bywa w domu kilka miesięcy
i taki powrót jest dla niego jak przyjazd do sanatorium. Może się wyciszyć i
znaleźć siebie na nowo. Nie słyszy piszczących tłumów, chociaż z początku
kariery fanki nawet przyjeżdżały do Holmes Chapel i stawały pod drzwiami i
oknami skandując jego imię. Na szczęście tak już się nie zdarza, no może bardzo
rzadko. Zmęczony podróżą wstał z kanapy i podszedł do okna, blisko którego
stało łóżko. Położył się i zamknął oczy.
-
Nie przesadzaj – powiedziała brunetka. – Wcale nie jestem najpiękniejszą kobietą
na ziemi. Widziałam mnóstwo ładniejszych, zgrabniejszych i młodszych.
- No proszę Cię. – zaśmiał się Harry. – Jak mówię, że jesteś najpiękniejsza to tak jest. Nawet nie wiesz ile dziewczyn chciałoby być na Twoim miejscu.
Brązowo-złote oczy dziewczyny zabłyszczały i posmutniały, albo były zdenerwowane.
- Takim tekstem mnie nie przekonasz, nigdy. Jednak każda gwiazda jest taka sama. Ja się nie pchałam by Cię poznać. Sam się napatoczyłeś. Byłabym szczęśliwsza gdyby…
- No proszę Cię. – zaśmiał się Harry. – Jak mówię, że jesteś najpiękniejsza to tak jest. Nawet nie wiesz ile dziewczyn chciałoby być na Twoim miejscu.
Brązowo-złote oczy dziewczyny zabłyszczały i posmutniały, albo były zdenerwowane.
- Takim tekstem mnie nie przekonasz, nigdy. Jednak każda gwiazda jest taka sama. Ja się nie pchałam by Cię poznać. Sam się napatoczyłeś. Byłabym szczęśliwsza gdyby…
Obudził się. Był wściekły na siebie, że mógłby
kiedykolwiek powiedzieć coś takiego. ‘Mógłbym?’ zadawał sobie non stop to
pytanie w myślach. ‘Mógłbym być taką świnią? Czy może na serio sława już tak
mnie zmieniła, że nie kontroluję tego co mówię?’ Krótki sen, a ile narobił w
jego głowie zamieszania. ‘Boże, przecież ja jej nawet nie znam’ powtarzał.
‘Więc czemu mi na niej zależy.. Ona może nawet nie istnieć na dobrą sprawę.’
Przetarł oczy i wstał z łóżka. Spojrzał przez okno. ‘Co ona miała na myśli,
mówiąc byłabym szczęśliwsza, gdyby.. gdyby
co?’ Zaczął się zastanawiać, czy znowu mu się przyśni, gdy po raz kolejny
pójdzie spać. Chciał tego, ale nie wiedział dlaczego tak bardzo mu na tym
zależy. ‘Dobra Styles, ogarnij się.’ Pomyślał i chwycił za klamkę. Gdy otworzył
drzwi poczuł zapachy dobiegające z kuchni. Zszedł na dół i skierował się do
kuchni. Przy oknie stała jego mama. Spoglądała na spokojne ulice Holmes Chapel.
Wiedziała, że Harry wszedł do kuchni, jednak nie spojrzała na niego.
- Czasami chciałabym żeby było jak dawniej. Mógłbyś
właśnie wracać z piekarni. Oczywiście pracowałbyś tam w przerwach gdy nie szedłbyś na zajęcia do college’u.
- Wolałabyś takie życie?
- Nie wiem. Czasami tak. Wiesz sam jakie to męczące.
My już nie żyjemy normalnie. Nigdy już nie będziemy żyli tak jak kiedyś. To nie
jest możliwe.
- Ale żałujesz, że poszedłem do X-Factor.
- Nigdy kiedy widzę Ciebie na scenie. Wtedy zawsze
takie myśli jak teraz znikają, bo widzę Ciebie pełnego życia, radości.
Uśmiechasz się od ucha do ucha. Nawet nie wiesz jak bardzo się wtedy cieszę i
jaka dumna z Ciebie jestem. Wtedy moje wszelkie wątpliwości znikają.
- Ale mimo wszystko…
- Nie skarbie. – przerwała mu. - Pragnę byś był
szczęśliwy, nic więcej nie jest ważniejsze od Twojego i Gemmy szczęścia.
- Wiesz, że jesteś najwspanialszą mamą na świecie? –
spytał i podszedł do niej po czym przytulił ją mocno. – Kocham Cię mamo.
- I ja Ciebie synku. – pocałowała go w czoło. – A
teraz weź talerz i nałóż sobie obiad. Gemma dzwoniła i zaraz przyjdzie. Zjemy w końcu razem
obiad.
- Dobrze. – uśmiechnął się i zrobił to o co prosiła
go Anne.
Pięć minut później wpadła do domu Gemma. Uśmiechnęła
się do Harry’ego siedzącego przy stole w salonie i machnęła do niego ręką.
Ściągnęła buty i skierowała się w jego stronę. Podeszła i pocałowała go w
policzek.
- Cześć braciszku. – powiedziała i poszła do kuchni. W drzwiach minęła się z Anne. Przywitała się i ruszyła po obiad.
Nałożyła sobie odrobinę na talerz i wróciła do salonu. Usiadła obok Anne i
zaczęła jeść. Jej długie włosy, koloru blond, do których wróciła niedawno,
opadły jej na ramiona, gdy pochyliła się lekko do przodu. Odgarnęła je delikatnie zgrabną dłonią. Spojrzała na Harry’ego i uśmiechnęła się do
młodszego brata. Byli do siebie podobni. Podobnie nawet się zachowywali. Ich
ruchy, mimika twarzy, taki sam uśmiech, gesty. Nikt nie mógłby powiedzieć, że
nie są rodzeństwem. Jednak i tacy się zdarzali, ale to ewenementy.
- Gemm, gotowa na Brits? – zapytał z uśmiechem
Harry.
- Czekaj, czekaj. To nie idziesz z tą swoją Megg?
Dobrze pamiętam imię, prawda? – zapytała ze zdziwieniem blondynka.
- Dobrze pamiętasz. Nie idzie ze mną, bo już nie
jesteśmy razem. – odparł ponuro Harry.
- Oh God, nie ogarniam Cię Harry. Tak szybko
zmieniasz te dziewczyny. – posmutniała. – Generalnie nie powinnam się wtrącać,
ale Hazz, tak nie można.
- Tylko wiesz, że do chodzenia z nią byłem zmuszony.
– warknął.
- Chill bracie, nie denerwuj się tak. Spokojnie. Nie
musisz krzyczeć. Rozumiem. – powiedziała Gemma. – Chodziło mi tylko o to,
właściwie chciałam się zapytać, czy Ty kiedyś stworzysz z kimś normalny
związek? Jak do tej pory te dziewczyny były w związku – zaznaczyła w powietrzu
cudzysłów – z Tobą po jakieś marne kilka tygodni. Martwię się o Ciebie.
Spojrzał na nią, ale nic nie odpowiedział. Wiedział,
że ma rację, ale nie lubił jej tego przyznawać. Ona natomiast znała go na tyle
dobrze, że nie musiał jej mówić ‘masz rację’, by ona o tym wiedziała.
- Braciszku. Chciałabym żebyś znalazł dziewczynę, z
którą będziesz dłużej niż kilka tygodni. Dziewczynę, dzięki której będziesz
szczęśliwy, którą nam przedstawisz i my będziemy razem z Tobą się cieszyli i w
końcu będziemy z mamą spokojne, że masz kogoś, kto będzie przy Tobie w każdej
chwili, złej i dobrej. – powiedziała patrząc na brata. – Nie bądź zły, bardzo
Cię proszę.
- Gemm. – odezwał się po chwili. – Ja Ciebie też
proszę, nie mówmy o tym. Ok? – spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami spod
opadających na twarz ciemnych loków.
- Jasne. – odparła i wstała od stołu.
Zaniosła talerze do kuchni, później pozbierała
resztę naczyń i zaczęła zmywać. Nie wstawiła do zmywarki, ponieważ mycie naczyń ją
uspokajało. ‘Byłam dla niego miła, on jak zwykle odpiera wszystko atakiem’
myślała. Bolało ją, że brat tak bardzo pogrąża się w krótkich związkach, a
później piszą o nim, że jest kobieciarzem, łamaczem serc. Nie chciała żeby
określali jej młodszego braciszka właśnie w taki sposób. ‘Przecież on taki nie
jest. Co się z nim dzieje?’ zadręczała się, mimo że miała zamiar się uspokoić.
Nie udało jej się. Mycie naczyń tym razem nie pomogło.
- Córciu. – wybił ją z rozmyślań delikatny głos
matki. – Chodźmy na spacer. Harry poszedł do pokoju. Dajmy mu trochę
przestrzeni.
- Mamo! On generalnie cały czas jest poza domem,
przestrzeni ma mnóstwo. Odwiedza nas i też nagle musi mieć przestrzeń, tylko
dlatego, że powiedziałam prawdę? – wybuchnęła Gemma. – Przepraszam mamo. Nie
chciałam na Ciebie krzyczeć. – opamiętała się nagle. – Wybacz, ja chciałam
tylko spróbować mu pomóc. Martwię się o niego. Widzę jak Ty też się zadręczasz
tymi ciągłymi nagłówkami w gazetach i portalach plotkarskich. Widzę. Mam
już 26 lat, mamo. Nie jestem małą dziewczynką.
- Wiem kochanie. – powiedziała smutnym głosem Anne.
– Dlatego proszę Cię, chodź ze mną na spacer. Potrzebuję tego w tym momencie.
Gemma spojrzała na mamę. Zauważyła w jej oczach
niewidziany jeszcze kilka lat temu smutek. ‘Zmieniła się’ pomyślała. Przy
ustach pojawiły się drobne zmarszczki od zbyt częstego smucenia się, takie same
przy oczach. ‘Czy on nie widzi co jej robi?’ krzyczała wewnątrz myśląc o
młodszym bracie. Obdarowała matkę uśmiechem, wzięła ją za rękę i pociągnęła do
wyjścia.
piątek, 4 lipca 2014
Rozdział I
Czytasz - komentuj! Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie jeden mały komentarzyk, którego pisanie zajmuje Wam chwilkę, a dla mnie to ogromna motywacja! xo
__________________________________________________________________________________
Spotkał
ją przypadkiem - w swoim śnie. Była z nim tam blisko, ciało przy ciele. Kochał
jej oczy, usta, dłonie, brzuch i nogi, a także włosy, które muskały jego ciało
powodując dreszcze. Była ideałem - kimś kto nie istnieje. Była tą jedyną - ale
tylko we śnie. Zapamiętał jej każdy skrawek, jej zapach, śmiech i głos.
Zapamiętał nawet dotyk. Chciał ją odnaleźć, lecz skąd ta pewność, że ona w
ogóle istnieje? Sam nie wiedział, lecz serce czuło jej obecność w świecie.
Przebudził się z nastaniem poranka, kiedy jeden z promieni słońca musnął jego oczy. Niechętnie przekręcił się na drugi bok. Przy sobie poczuł inne ciało. Otworzył oczy z nadzieją, że to ona - dziewczyna ze snu. Przeliczył się jednak. Tuż obok niego leżała tylko jego "dziewczyna", Megg. Tylko, bo on pragnął tamtej. Z nią nie miał nigdy wspólnego języka. Dla niego była ona jedynie osobą, z którą miał pokazywać się publicznie. Megg, córka siostry Cowella, właściciela ich wytwórni płytowej. Zrobiłaby dla niego wszystko. Dosłownie. Dla niego jednak była kolejną rozkapryszoną nastolatką pragnącą czegoś, czego on nie mógł jej dać. On potrzebował kobiety. Prawdziwej kobiety, a nie dziecka. Kobiety, której będzie pragnął bez przerwy. Kobiety, która zawojuje jego światem i sprawi, że to on będzie zabiegał o nią, a nie ona o niego. Kobiety, która będzie zakochana w nim - zwyczajnym chłopaku, a nie sławnej marionetce Modestu. Kobiety, o której będzie mógł powiedzieć, że jest tą jedyną. Kobiety, która będzie jego ostoją i odskocznią od niezbyt cudownej rzeczywistości. On da jej poczuć, że jest ona dla niego najważniejsza i sprawi, że będzie najszczęśliwsza na świecie. Tylko co z tego, skoro ten jego ideał jedynie mu się śnił? Brunetka z pięknymi brązowo-złotymi oczami, 'Czy taki kolor w ogóle istnieje?' 'Czy jest to jedynie wytwór mojej wyobraźni?' Zawsze zadawał sobie te pytania.
Wstał niechętnie z łóżka. Zrobił to najciszej jak potrafił by tylko blondynka się nie obudziła. Nie chciał z nią rozmawiać, nie miał nawet o czym. Poszedł do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnął zimny sok. Wziął kilka łyków, po czym udał się do łazienki. Tam szybki prysznic postawił go na nogi. Wyszedł przewiązany ręcznikiem. Podszedł do szafy. Wyciągnął z niej ulubioną koszulę, czarne rurki i beanie. To jeden z jego ulubionych outfitów, szczególnie zimą. Wrócił do łazienki, gdzie dokończył poranną toaletę. Następnie znowu swoje kroki skierował do kuchni. Przygotował sobie dwa tosty, które posmarował masłem i nałożył na nie dżem. Zjadł je w spokoju. Następnie znowu podszedł do lodówki i napił się po raz kolejny swojego ulubionego jabłkowego soku. Wrócił do sypialni, gdzie nałożył buty, wziął telefon, kluczyki do samochodu i wyszedł. Gdy zamknął za sobą drzwi odetchnął głęboko. Czuł się o wiele lepiej niż jeszcze przed sekundą. Czuł się lepiej bo wiedział, że nie będzie jej widział, ani słyszał. Ruszył do pracy.
Gdy zajechał na miejsce i wyszedł z samochodu, swoje kroki skierował w stronę ogromnego budynku. Stanął przed nim spoglądając na niego i uśmiechnął się. Dzięki niemu będzie wolny. Nie będzie musiał się jej tłumaczyć, dlaczego nie spędza z nią czasu, dlaczego nie odbiera telefonów. Jeszcze bardziej ucieszyło go to, że za niecały miesiąc, tuż po Brit Awards wyjeżdżają w trasę, gdzie jedzie bez niej, a to było dla niego największą nagrodą. Ruszył wolnym krokiem w kierunku budynku. Minął ochroniarza i wszedł do windy. Nacisnął 9, ostatnie piętro. Gdy drzwi windy otworzyły się, z oddali usłyszał już śmiech Nialla, który działał na niego jak lekarstwo. Od razu się uśmiechnął. Nacisnął klamkę i stanął w drzwiach. Wewnątrz była tylko trójka. Brakowało Zayna, który zapewne się spóźni i wpadnie z wielkim hukiem krzycząc przepraszam.
- Siema Hazz! - krzyknął Niall patrząc na zamyślonego w drzwiach Harry'ego.
- Siema. - odpowiedział cicho i zamykając za sobą drzwi podszedł do kanapy i usiadł koło Liama. Wyciągnął telefon i spojrzał na zegarek. Wskazywał godzinę 6. Co prawda było wcześnie, ale Harry wolał przyjechać nagrywać piosenki na nowy album niż siedzieć w domu z Megg. Odetchnął głęboko i schował telefon.
- Co jest Harry? - zapytał Liam spoglądając na niego bardzo uważnie.
- A nic. - wymamrotał - Zmęczony jestem i tyle.
- Chłopie. - zaczął podchodząc do niego blondyn - Znam cię już tak długo, że wiem kiedy jesteś zmęczony, a kiedy chodzi o kobietę.
- Dobra, dobra. Wiem, że mnie znacie, ale odpuście, bo nie chce mi się nawet na ten temat gadać, ok? - odpowiedział brunet spoglądając po kumplach, którzy przytaknęli jednocześnie.
- Przepraszam, że się spóźniłem, ale to taka wczesna pora - krzyknął zdyszany Zayn, który właśnie wpadł do pomieszczenia. - Co jest? Gdzie menago? Widzę, że nie mam kogo przepraszać.
- Stwierdził, że i tak się spóźnisz, więc przyjdzie o 7. - zaśmiał się Lou.
- Jak on dobrze mnie zna. - zaśmiał się mulat i podchodząc do kanapy wcisnął się między Liama i Harry'ego.
Siedzieli w ciszy, co chwilę po sobie zerkając.
- Wiecie, że to już prawie sześć lat? - powiedział cicho Niall.
- No. - odparł Zayn - Sześć lat temu byliśmy zwykłymi chłopakami i nie mieliśmy pojęcia o swoim istnieniu. Sześć lat temu zachciało się nam spełnić nasze marzenia i pójść do X-Factor. Ja, gdyby nie mama, jak zwykle bym zaspał.
- Tyle się zmieniło w naszym życiu. - dodał Louis.
- Czasem żałuję, że aż tak mocno pragnąłem spełnić swoje marzenia i poszedłem po raz drugi na casting. - zaczął nagle Liam - Gdyby nie to, że mam was, nie wytrzymałbym tych wścibskich paparazzi, wymysłów w gazetach i mediach. Zdecydowanie by mnie to przerosło. - kończąc spuścił głowę.
Zayn pogładził go po ramieniu, po czym objął z całej siły.
- W sumie, Liam ma rację. - przerwał krótką ciszę Harry - Gdybyśmy nie mieli siebie, żaden z nas nie dałby rady tutaj przetrwać. Zachowuj się tak, zrób to, idź z tą na kolację i udawaj, że ją kochasz. Męczące. - skończył i uderzył się w kolano z całej siły. - Kurwa, bolało. Ugh.
Nikt nic nie odpowiedział. Jedynie Niall spojrzał na Harry'ego jakby wiedział najwięcej ze wszystkich, jakby wiedział co trapi przyjaciela.
- Gotowi? - krzyknął menadżer wchodząc do środka - Bierzcie kartki i piszcie piosenki. Znajdźcie sobie spokojne, własne miejsce i zabierajcie się do pracy. Piosenki na nowy album przecież same się nie napiszą. No dalej chłopaki, byle szło wszystko z serca.
- Jasne. - odparli i zabrali się do pracy.
Po kilku godzinach tworzenia napisali jedną piosenkę. Tak tylko jedną. Przecież jak się pisze coś z serca, to trudniej to wychodzi.
- Zanuć mi to Styles, to co tutaj nabazgrałeś. - powiedział Paul.
- Jasne. - burknął brunet - This is my dream. Dream like in fairytale. I wanna hold you here in my arms forever.
- Hmm całkiem spoko. - powiedział kiwając głową. - No ok. To jaki tytuł ma mieć ta wasza piosenka?
- Harry. Dajesz. - powiedział Lou.
- "Dream".
- Niech będzie i tak. Niech będzie Dream. - zaakceptował Paul. - Dobra chłopcy. Przerwa na drugie śniadanie i potem do roboty znowu. Przykro mi, że was tak męczę.
- Spoko luz Paul. Gdybyśmy tego nie kochali, byśmy tego nie robili. - odparł Niall.
- Możliwe. - zaśmiał się Paul i zniknął za drzwiami.
- To gdzie idziemy? - powiedział ochoczo Niall. - Jestem głodny jak cholera.
- To może zamówimy i nam przywiozą. Jestem zbyt zmęczony żeby gdziekolwiek wychodzić. - odparł Zayn.
- Co na to reszta? - spytał blondyn.
- Zgadzamy się na zamówienie. - odparli.
Niall złapał za telefon i wykręcił prędko jakiś numer. Znali się od dawna, więc każdy wiedział co kto lubi i nie musieli siebie pytać, co by zjedli. Po dwudziestu minutach dostawca dojechał do studia i chłopaki zabrali się w końcu za jedzenie.
- Harry. - zaczął Niall przegryzając kurczaka - To o kim jest w zasadzie ta piosenka? Znamy ją?
- Wątpię. Ja sam jej nie znam. - odpowiedział brunet popijając sok jabłkowy.
- Jak to jej nie znasz? - zdziwił się Louis - Skoro w piosence mówisz, że znasz jej zapach i smak.
- Tak mi się wydaje. - odpowiedział przewracając oczami. - Głupio to zabrzmi, ale miałem bardzo realny sen i ona właśnie jest z tego snu.
- Stąd ten tytuł. - powiedział pukając się w głowę blondyn.
- Tak, właśnie stąd Niall. - zaśmiał się Styles.
- Od początku wiedziałem, że coś jest na rzeczy. - krzyknął Niall. - A co byś zrobił gdybyś ją spotkał?
- Szczerze? Sam nie wiem. - spuścił głowę Harry - Głupio by to wyglądało, gdybym do niej podszedł i bym ją pocałował mówiąc, że tęskniłem. Bo za czym miałem tęsknić, skoro nic nie było?
- Hmm, trudno na to odpowiedzieć. - zaczął Liam - To po co ciągniesz dalej to wszystko z Megg?
- Boję się, że zerwą z nami kontrakt, bo ona sobie tak zażyczy.
- Czyli męczysz się z nią tylko dla nas? - dołączył się do rozmowy Zayn spoglądając na Harry'ego.
- Dokładnie. - odpowiedział Harry uśmiechając się do Zayna.
- Wal ją. Niech idzie się leczyć. Wujek Simon nie zerwie z nami kontraktu bo jakaś małolata będzie płakała. Weź no, Hazz, pomyśl. - krzyknął Lou. - Przecież to nie jego córeczka.
- Niby tak, ale skąd ta twoja pewność?
- Nawet jeśli, wolałbym stracić kontrakt, niż Ciebie przez nią.
Harry spojrzał na Louisa. Uśmiechnął się i poklepał go po kolanie.
- Dzięki stary, kocham cię.
- Ja ciebie też, dlatego się o ciebie troszczę - zaśmiał się Louis.
Przebudził się z nastaniem poranka, kiedy jeden z promieni słońca musnął jego oczy. Niechętnie przekręcił się na drugi bok. Przy sobie poczuł inne ciało. Otworzył oczy z nadzieją, że to ona - dziewczyna ze snu. Przeliczył się jednak. Tuż obok niego leżała tylko jego "dziewczyna", Megg. Tylko, bo on pragnął tamtej. Z nią nie miał nigdy wspólnego języka. Dla niego była ona jedynie osobą, z którą miał pokazywać się publicznie. Megg, córka siostry Cowella, właściciela ich wytwórni płytowej. Zrobiłaby dla niego wszystko. Dosłownie. Dla niego jednak była kolejną rozkapryszoną nastolatką pragnącą czegoś, czego on nie mógł jej dać. On potrzebował kobiety. Prawdziwej kobiety, a nie dziecka. Kobiety, której będzie pragnął bez przerwy. Kobiety, która zawojuje jego światem i sprawi, że to on będzie zabiegał o nią, a nie ona o niego. Kobiety, która będzie zakochana w nim - zwyczajnym chłopaku, a nie sławnej marionetce Modestu. Kobiety, o której będzie mógł powiedzieć, że jest tą jedyną. Kobiety, która będzie jego ostoją i odskocznią od niezbyt cudownej rzeczywistości. On da jej poczuć, że jest ona dla niego najważniejsza i sprawi, że będzie najszczęśliwsza na świecie. Tylko co z tego, skoro ten jego ideał jedynie mu się śnił? Brunetka z pięknymi brązowo-złotymi oczami, 'Czy taki kolor w ogóle istnieje?' 'Czy jest to jedynie wytwór mojej wyobraźni?' Zawsze zadawał sobie te pytania.
Wstał niechętnie z łóżka. Zrobił to najciszej jak potrafił by tylko blondynka się nie obudziła. Nie chciał z nią rozmawiać, nie miał nawet o czym. Poszedł do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnął zimny sok. Wziął kilka łyków, po czym udał się do łazienki. Tam szybki prysznic postawił go na nogi. Wyszedł przewiązany ręcznikiem. Podszedł do szafy. Wyciągnął z niej ulubioną koszulę, czarne rurki i beanie. To jeden z jego ulubionych outfitów, szczególnie zimą. Wrócił do łazienki, gdzie dokończył poranną toaletę. Następnie znowu swoje kroki skierował do kuchni. Przygotował sobie dwa tosty, które posmarował masłem i nałożył na nie dżem. Zjadł je w spokoju. Następnie znowu podszedł do lodówki i napił się po raz kolejny swojego ulubionego jabłkowego soku. Wrócił do sypialni, gdzie nałożył buty, wziął telefon, kluczyki do samochodu i wyszedł. Gdy zamknął za sobą drzwi odetchnął głęboko. Czuł się o wiele lepiej niż jeszcze przed sekundą. Czuł się lepiej bo wiedział, że nie będzie jej widział, ani słyszał. Ruszył do pracy.
Gdy zajechał na miejsce i wyszedł z samochodu, swoje kroki skierował w stronę ogromnego budynku. Stanął przed nim spoglądając na niego i uśmiechnął się. Dzięki niemu będzie wolny. Nie będzie musiał się jej tłumaczyć, dlaczego nie spędza z nią czasu, dlaczego nie odbiera telefonów. Jeszcze bardziej ucieszyło go to, że za niecały miesiąc, tuż po Brit Awards wyjeżdżają w trasę, gdzie jedzie bez niej, a to było dla niego największą nagrodą. Ruszył wolnym krokiem w kierunku budynku. Minął ochroniarza i wszedł do windy. Nacisnął 9, ostatnie piętro. Gdy drzwi windy otworzyły się, z oddali usłyszał już śmiech Nialla, który działał na niego jak lekarstwo. Od razu się uśmiechnął. Nacisnął klamkę i stanął w drzwiach. Wewnątrz była tylko trójka. Brakowało Zayna, który zapewne się spóźni i wpadnie z wielkim hukiem krzycząc przepraszam.
- Siema Hazz! - krzyknął Niall patrząc na zamyślonego w drzwiach Harry'ego.
- Siema. - odpowiedział cicho i zamykając za sobą drzwi podszedł do kanapy i usiadł koło Liama. Wyciągnął telefon i spojrzał na zegarek. Wskazywał godzinę 6. Co prawda było wcześnie, ale Harry wolał przyjechać nagrywać piosenki na nowy album niż siedzieć w domu z Megg. Odetchnął głęboko i schował telefon.
- Co jest Harry? - zapytał Liam spoglądając na niego bardzo uważnie.
- A nic. - wymamrotał - Zmęczony jestem i tyle.
- Chłopie. - zaczął podchodząc do niego blondyn - Znam cię już tak długo, że wiem kiedy jesteś zmęczony, a kiedy chodzi o kobietę.
- Dobra, dobra. Wiem, że mnie znacie, ale odpuście, bo nie chce mi się nawet na ten temat gadać, ok? - odpowiedział brunet spoglądając po kumplach, którzy przytaknęli jednocześnie.
- Przepraszam, że się spóźniłem, ale to taka wczesna pora - krzyknął zdyszany Zayn, który właśnie wpadł do pomieszczenia. - Co jest? Gdzie menago? Widzę, że nie mam kogo przepraszać.
- Stwierdził, że i tak się spóźnisz, więc przyjdzie o 7. - zaśmiał się Lou.
- Jak on dobrze mnie zna. - zaśmiał się mulat i podchodząc do kanapy wcisnął się między Liama i Harry'ego.
Siedzieli w ciszy, co chwilę po sobie zerkając.
- Wiecie, że to już prawie sześć lat? - powiedział cicho Niall.
- No. - odparł Zayn - Sześć lat temu byliśmy zwykłymi chłopakami i nie mieliśmy pojęcia o swoim istnieniu. Sześć lat temu zachciało się nam spełnić nasze marzenia i pójść do X-Factor. Ja, gdyby nie mama, jak zwykle bym zaspał.
- Tyle się zmieniło w naszym życiu. - dodał Louis.
- Czasem żałuję, że aż tak mocno pragnąłem spełnić swoje marzenia i poszedłem po raz drugi na casting. - zaczął nagle Liam - Gdyby nie to, że mam was, nie wytrzymałbym tych wścibskich paparazzi, wymysłów w gazetach i mediach. Zdecydowanie by mnie to przerosło. - kończąc spuścił głowę.
Zayn pogładził go po ramieniu, po czym objął z całej siły.
- W sumie, Liam ma rację. - przerwał krótką ciszę Harry - Gdybyśmy nie mieli siebie, żaden z nas nie dałby rady tutaj przetrwać. Zachowuj się tak, zrób to, idź z tą na kolację i udawaj, że ją kochasz. Męczące. - skończył i uderzył się w kolano z całej siły. - Kurwa, bolało. Ugh.
Nikt nic nie odpowiedział. Jedynie Niall spojrzał na Harry'ego jakby wiedział najwięcej ze wszystkich, jakby wiedział co trapi przyjaciela.
- Gotowi? - krzyknął menadżer wchodząc do środka - Bierzcie kartki i piszcie piosenki. Znajdźcie sobie spokojne, własne miejsce i zabierajcie się do pracy. Piosenki na nowy album przecież same się nie napiszą. No dalej chłopaki, byle szło wszystko z serca.
- Jasne. - odparli i zabrali się do pracy.
Po kilku godzinach tworzenia napisali jedną piosenkę. Tak tylko jedną. Przecież jak się pisze coś z serca, to trudniej to wychodzi.
- Zanuć mi to Styles, to co tutaj nabazgrałeś. - powiedział Paul.
- Jasne. - burknął brunet - This is my dream. Dream like in fairytale. I wanna hold you here in my arms forever.
- Hmm całkiem spoko. - powiedział kiwając głową. - No ok. To jaki tytuł ma mieć ta wasza piosenka?
- Harry. Dajesz. - powiedział Lou.
- "Dream".
- Niech będzie i tak. Niech będzie Dream. - zaakceptował Paul. - Dobra chłopcy. Przerwa na drugie śniadanie i potem do roboty znowu. Przykro mi, że was tak męczę.
- Spoko luz Paul. Gdybyśmy tego nie kochali, byśmy tego nie robili. - odparł Niall.
- Możliwe. - zaśmiał się Paul i zniknął za drzwiami.
- To gdzie idziemy? - powiedział ochoczo Niall. - Jestem głodny jak cholera.
- To może zamówimy i nam przywiozą. Jestem zbyt zmęczony żeby gdziekolwiek wychodzić. - odparł Zayn.
- Co na to reszta? - spytał blondyn.
- Zgadzamy się na zamówienie. - odparli.
Niall złapał za telefon i wykręcił prędko jakiś numer. Znali się od dawna, więc każdy wiedział co kto lubi i nie musieli siebie pytać, co by zjedli. Po dwudziestu minutach dostawca dojechał do studia i chłopaki zabrali się w końcu za jedzenie.
- Harry. - zaczął Niall przegryzając kurczaka - To o kim jest w zasadzie ta piosenka? Znamy ją?
- Wątpię. Ja sam jej nie znam. - odpowiedział brunet popijając sok jabłkowy.
- Jak to jej nie znasz? - zdziwił się Louis - Skoro w piosence mówisz, że znasz jej zapach i smak.
- Tak mi się wydaje. - odpowiedział przewracając oczami. - Głupio to zabrzmi, ale miałem bardzo realny sen i ona właśnie jest z tego snu.
- Stąd ten tytuł. - powiedział pukając się w głowę blondyn.
- Tak, właśnie stąd Niall. - zaśmiał się Styles.
- Od początku wiedziałem, że coś jest na rzeczy. - krzyknął Niall. - A co byś zrobił gdybyś ją spotkał?
- Szczerze? Sam nie wiem. - spuścił głowę Harry - Głupio by to wyglądało, gdybym do niej podszedł i bym ją pocałował mówiąc, że tęskniłem. Bo za czym miałem tęsknić, skoro nic nie było?
- Hmm, trudno na to odpowiedzieć. - zaczął Liam - To po co ciągniesz dalej to wszystko z Megg?
- Boję się, że zerwą z nami kontrakt, bo ona sobie tak zażyczy.
- Czyli męczysz się z nią tylko dla nas? - dołączył się do rozmowy Zayn spoglądając na Harry'ego.
- Dokładnie. - odpowiedział Harry uśmiechając się do Zayna.
- Wal ją. Niech idzie się leczyć. Wujek Simon nie zerwie z nami kontraktu bo jakaś małolata będzie płakała. Weź no, Hazz, pomyśl. - krzyknął Lou. - Przecież to nie jego córeczka.
- Niby tak, ale skąd ta twoja pewność?
- Nawet jeśli, wolałbym stracić kontrakt, niż Ciebie przez nią.
Harry spojrzał na Louisa. Uśmiechnął się i poklepał go po kolanie.
- Dzięki stary, kocham cię.
- Ja ciebie też, dlatego się o ciebie troszczę - zaśmiał się Louis.
Po przerwie wrócili do pracy, która trwała aż do pierwszej.
- Dobra chłopaki. Jutro na 9. Będziecie mieli chociaż czas trochę wypocząć.
- Spoko. - odpowiedział Louis. - Chociaż chwilę pobędę z Eleanor, bo przyjechała z Manchesteru. To narazie. Do dziś. - zaśmiał się Louis i wyszedł.
- Ja też muszę pobyć trochę ze swoją narzeczoną. - odparł Zayn i ruszył do wyjścia.
- Tylko się nie spóźnij. - zaśmiał się Paul.
- Jasne, jasne. Jak coś to bądź o 10. - uśmiechnął się Zayn i zniknął za drzwiami.
To samo zrobił Liam. Zaraz za nim wyszedł Niall z Harry'm. Szli wolno w stronę windy non stop rozmawiając.
- Mam nadzieję, że będzie spała. - powiedział przygnębiony Harry.
- Wiesz co stary. Wytrzymasz! Jeszcze tylko trzy tygodnie i wylatujemy. - poklepał go po ramieniu blondyn.
- Janse, tylko że ona mogłaby sobie wyjechać i mnie zostawić. Albo chociaż mógłbym mieć jakiś pretekst żeby z nią zerwać. - spuścił głowę. - Myślałem, że dłużej popracujemy, dlatego napisałem jej, że nie wracam na noc.
- Ale wracasz. Miej w nią wylane, tak jak powiedział Lou. Co ma być to będzie. - spuentował Niall, po czym weszli do windy.
Pożegnali się stojąc przy samochodach. Każdy pojechał w swoją stronę. Harry jechał wolno, nie tylko dlatego, że był zmęczony i bał się spowodować wypadek, ale także dlatego, że nie chciał zbyt długo widzieć Megg.
Gdy dotarł do mieszkania zatrzymał się na chwilę przed drzwiami. Zastanawiał się, czy warto wejść. Wszedł jednak, bo miał ochotę zasnąć i znowu śnić o pięknej nieznajomej. Cicho zamknął drzwi. Gdy ściągnął kurtkę i buty, które rzucił gdzieś w kąt ruszył w stronę sypialni. Z ciszy wyłonił się delikatny jęk, który zastanowił Harry'ego. Czyżby jego "dziewczyna" nie była sama? Uchylił drzwi do sypialni, skąd dobiegały dźwięki. W jego własnym łóżku leżał jakiś facet z jego niby dziewczyną. Stylesa wmurowało. Dziwnie się poczuł, ale nie był zły. Po chwili odczuł nawet z tego powodu radość. Wycofał się cicho i poszedł do jedynego pokoju, do którego blondynka nie miała wstępu. W tym pomieszczeniu znajdowała się cała aparatura związana z obserwującymi mieszkanie kamerami. Cofnął taśmę. Wszystko było idealnie widoczne. Ma dowód na zdradę. Ma pretekst do rozstania. 'Idealnie' pomyślał. Zapisał kilka kopii na laptopie i zamknął szczelnie pokój zabierając kluczyk. Nie chcąc robić zamieszania poszedł do salonu, gdzie wygodnie rozłożył się na kanapie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)