wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział III

Czytasz - komentuj! Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie jeden mały komentarzyk, którego pisanie zajmuje Wam chwilkę, a dla mnie to ogromna motywacja! xo


_________________________________________________________________________________

Harry leżał na łóżku z wzrokiem wbitym w jeden punkt na suficie. Nic mu się nie chciało. Wolał zasnąć i znowu śnić. Jednak to mu się nie udało. Przez głowę przebiegało zbyt dużo myśli. Słowa Gemmy, smutna twarz matki. ‘Co ja najlepszego robię?’ zastanawiał się. ‘Dlaczego tak ranię dwie najważniejsze kobiety w moim życiu?’ Zamknął oczy. Znowu widział smutną matkę. Minę Gemmy patrzącej na niego z politowaniem. Moment gdy mówiła mu prawdę, tylko prawdę. Wiedział, że źle robi, ale nie potrafi tego zakończyć. ‘Nie powinienem tak się zachowywać’ mówił do siebie. Otworzył oczy nie chcąc przypominać sobie wyrazów twarzy Gemmy i Anne. Skupił swój wzrok znowu na jednym punkcie na ścianie i próbował nie myśleć. Jednak jego skupienie zostało przerwane przez dźwięk przychodzącego smsa. Wziął telefon do ręki i spojrzał na ekran.
Od Niall: Wejdź na twittera. Nie chciałem Ci tego pisać,
ale raczej powinieneś zobaczyć co się na nim dzieje. x Nialler

Harry przeczytał po raz drugi smsa i zaczął się zastanawiać o co chodzi przyjacielowi. Gdy nic nie wymyślił postanowił wejść na podaną przez Nialla stronę. Gdy się na nią zalogował szukał tego co mógł mieć na myśli Niall. Sprawdził stronę główną, potem wszedł w trendy. Lekko zaniepokoiło go hasło #whathaveyoudoneHarry. ‘Ale o co im chodzi?’ zastanawiał się. ‘Co ja takiego zrobiłem?’ Zaniepokojony wszedł w swoje interakcje. Znalazł tam mnóstwo tweetów od Megg. Jaki to on jest niepoważny. Przez niego teraz rozpadnie się cały zespół. Ona już tego dopilnuje. ‘Kurwa, co za niewychowana małolata.’ wykrzykiwał jego umysł. Nie wiedział co zrobić. Miał mentlik w głowie. Z jednej strony wiedział, że nic się nie stanie, ponieważ już rozmawiali o wydarzeniach z zeszłego miesiąca z menadżerem i nawet z Simonem Cowellem, więc oni są na bieżąco. Tylko, że teraz przez tweety Megg cały świat obiegnie plotka na temat rzekomego rozpadu zespołu. ‘Ta dziewczyna chyba nie ma co robić’ mówił do siebie Harry. ‘Jak można tak kłamać? Czemu ona jest taka niepoważna.’ Głowa Harry’ego wypełniła się nowymi problemami. ‘Chciałbym być starym sobą, bez tylu problemów.’ mówił do siebie. Zniesmaczony zachowaniem Megg i całkowicie zbity z nóg i pozbawiony humoru wylogował się z twittera i zamknął komputer, po czym walnął się na łóżko i zamknął oczy. Sen jednak nie przyszedł. Wstał więc z łóżka i wyszedł z pokoju. Zszedł na dół i zaczął się rozglądać, czy ktokolwiek jest w domu. Niestety nikogo nie było. Nawet jego kochanego kota. Całkowicie pozbawiony sił wrócił do pokoju. Usiadł przy oknie i rozmyślał. Po chwili jednak zadzwonił telefon. Odebrał go nie zwracając uwagi kto dzwoni.
- Tak?
- Harry, co jest? Czemu Megg wypisuje te bzdury? Serio chce nam zaśmiecić życie? – odezwał się zniesmaczony Tomlinson w słuchawce.
- Serio nie wiem czemu jest aż tak uparta. Mam dowody na jej zdradę, więc nie ma jak do mnie wrócić. Nie mam pojęcia więc, o co jej chodzi. – powiedział Styles po czym zamilkł i czekał aż przyjaciel się odezwie.
- Coś mi tu śmierdzi Styles. Ona coś knuje i to coś mocnego. Nie wiem dokładnie co, ale może nieźle zamieszać przede wszystkim w opinii na Twój temat. – powiedział Louis cały czas zastanawiając się czemu była dziewczyna Stylesa tak miesza. – Nie wiem, może mógłbyś coś z nią zrobić. Zapłacić jej. Cokolwiek.
- Serio? – zapytał wielce zdziwiony Harry. – Zapłacić? Pomyślałeś o tym, że ona może to nagrać, cokolwiek bym próbował zrobić i skierować to przeciw nam, przeciw mnie?
- Nie no, tu masz rację. – zamyślił się na chwilę Tomlinson. – Ale co moglibyśmy zrobić. Hmm. Myślisz, że pójście do Simona to dobry pomysł?
- Przecież on wie co się stało, dlaczego z nią nie jestem. – zaczął Styles. – Myślisz, że coś by z nią zrobił gdybyśmy do niego poszli?
- Czemu nie, w końcu to jego siostrzenica. Nie wiem czemu wpadłeś w ten  związek. Mówiłem Ci przecież..
- Tak wiem, wiem. Pamiętam. – przerwał przyjacielowi. – Cóż ja mogę na to poradzić, że spodobała mi się. Przecież nie jest brzydka.
- Ale jest głupia. – dokończył Louis.
- Wiem. Sory, nie mam daru przenikania ludzkiego mózgu. Nie potrafię od razu określić jakim kto jest człowiekiem. – prychnął Styles.
- Dobra Harry spokój. Nic Ci nie chciałem zarzucać.
- Ale to zrobiłeś.
- Wiem. Przepraszam. Ok? Stary. To wszystko co się teraz dzieje jest chore. Megg jest psychiczna i musimy sobie z nią poradzić, inaczej ona nas naprawdę pogrąży. Czy tego chcemy czy też nie. – zaczął Tomlinson. – Dlatego proponuję spotkanie. Jak najszybciej. Wiem, że jesteś u mamy. Także może jutro wieczorem, bądź rano jeżeli zdążysz. Wszyscy damy wtedy radę wrócić do Londynu. Nie możemy tego tak zostawić przed trasą, bo później nic już nie zrobimy.
- A co..
- Spokojnie stary, już rozmawiałem z chłopakami. – przerwał Louis, jakby wiedział co Harry miał na myśli. – Jest ok. Będą jutro. Mam nadzieję, że Ty też się zjawisz. W końcu to wszystko dotyczy przede wszystkim Ciebie. – wziął głęboki oddech. – Do jutra. Mam nadzieję. – po tych słowach rozłączył się.
Harry nie zdążył nic powiedzieć. Musiał jutro zjawić się w Londynie. Louis miał rację, ta sprawa dotyczyła głównie jego osoby. Skonsternowany wrócił z powrotem do łóżka. Położył się i zaczął rozmyślać nad planem. Co mógłby zrobić żeby pozbyć się Megg ze swojego życia. Zbyt prosto udało mu się wyrzucić ją z mieszkania. Teraz królowa zła się odpłaca. Wyczerpany zasnął.

- Naprawdę aż tak Cię męczy? – zapytała brunetka. – Dlaczego nie powiesz jej publicznie, że nic między Wami nie było? Przecież możesz.
- Niby mogę, ale nie chcę rujnować jej życia. – posmutniał, a jego ciemne loki opadły mu na oczy, gdy schylił głowę.
- Musisz zakopać to co było, inaczej nie pójdziesz dalej. – odgarnęła włosy z jego zielonych oczu. – Wiem coś na ten temat Harry. Czasem trzeba o kimś powiedzieć prawdę, żeby samemu móc żyć.
Spojrzał na nią, ale nic nie powiedział. Zastanawiał się po raz kolejny, skąd ona tyle wie, przecież jest taka młoda. ‘Może się jej zapytam skąd ona już tyle wie na temat życia?’ myślał. ‘Czemu nie.’ postanowił w końcu.
- Możesz mi powiedzieć skąd wiesz tyle o tym życiu?
- Chyba powinnam, więc..

- Harry! – usłyszał nagle głos siostry.
- Co jest? – odezwał się przeklinając w myślach to, że właśnie w tym momencie musiała go obudzić.
- Wołam Cię chyba od dwudziestu minut na kolację. Zejdź w końcu. Proszę. – powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.
Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Po raz kolejny został obudzony w momencie, gdy miał się czegoś dowiedzieć o pięknej nieznajomej. Widocznie nie jest mu to pisane. Wstał i podszedł do drzwi. Odetchnął głęboko, nacisnął klamkę i wychodząc z pokoju ruszył na dół do salonu. Gdy minął ostatni schodek znalazł się na korytarzu łączącym przedsionek z wejściem do kuchni i salonu. Skierował się w kierunku dobiegających rozmów. W salonie przy stole siedziała Anne i Gemma, a także Robin, który musiał wrócić z pracy, gdy Harry ucinał sobie drzemkę. Usiadł przy wolnym miejscu i zabrał się za jedzenie.
- Chciałbym Was przeprosić. – zaczął w końcu. – Razem i z osobna. Każda z Was dba o mnie z całych sił i stara się mi pomóc, a ja jak zawsze całkowicie rujnuję wszystko i dodatkowo Was ranię. Przepraszam.
- Nie było sprawy bracie. – odezwała się z uśmiechem Gemma.
- Dokładnie. – potwierdziła Anne.
- Super, ale juro muszę jechać z rana do Londynu. Sprawy zespołu. Jedziecie ze mną od razu czy wolicie przyjechać za dwa dni?
- Naprawdę musisz jechać? – zapytała Anne. – Dopiero przyjechałeś.
- Wiem mamo i za to też przepraszam, ale muszę. Louis dzisiaj dzwonił, wszyscy będą.
- Rozumiem. – powiedziała Anne. – Gemm, jedź z bratem, ja przyjadę z Robinem za dwa dni. Pasuje?
- Ok mamo. – uśmiechnęła się Gemma. – Niech tak będzie.
- Pasuje synku?
- Oczywiście mamo. – kiwnął głową Harry.
- Super. A teraz zajadajcie. – uśmiechnęła się Anne. – Smacznego.
- Dziękujemy. – odpowiedzieli chórem.

Z samego rana Harry wraz ze swoją siostrą jechali już samochodem do Londynu. Pogoda, można powiedzieć, odzwierciedlała humor Harry’ego. Czuł się źle, zastanawiał się co będą uzgadniali. Na dworze było pochmurno, co chwilę padał deszcz. Raz mocniejszy, innym razem słabszy. Nie było jednak momentu, gdy nie leciał z nieba. Do Londynu zajechali w niecałe trzy godziny. Harry podjechał pod swój apartament i czekał aż Gemma się wypakuje. Zaniósł jej torby pod drzwi i zawołał Marka – ochroniarza.
- Cześć Mark! Zaniesiesz Gemmie torby pod mieszkanie, ok? – zapytał stojącego naprzeciw ochroniarza.
- Jasne. – uśmiechnął się i zabrał najcięższą torbę.
- Gemm. – zwrócił się Harry do siostry. – Zapisałaś sobie kody w telefonie tak?
- Oczywiście, wszystkie nowe kody mam w telefonie, poradzę sobie. Nie jestem małą dziewczynką. – odpowiedziała Gemma.
- Dobrze, dobrze. – uśmiechnął się Harry i wrócił do samochodu.
Odpalając silnik zastanawiał się znowu co teraz będzie, nad czym zastanawiają się chłopaki i cały menagment. Myślał, czy w końcu rozwiążą się jego problemy. Gdy zajechał na miejsce i zostawił samochód na strzeżonym parkingu skierował się w stronę budynku. Ogromnego budynku, który tworzył wielką aglomerację na obrzeżu wschodniego Londynu. Spojrzał na niego. Na samym środku widniał napis SYCO, równie ogromny by mógł być widoczny na tle budynku. Pod drzwiami roiło się od paparazzich. Harry założył na nos przeciwsłoneczne okulary i poprawił swoją czapkę. Chciał jak najszybciej przedostać się do środka. Na szczęście ochroniarze czekali na niego na zewnątrz i gdy był już blisko wejścia skierowali się w jego stronę i pomogli mu wejść do wnętrza budynku. W środku znaleźli się bez większych problemów, nie licząc jednej przepychanki. Następnie Harry został zaprowadzony do pokoju, w którym czekała na niego pozostała czwórka i nie wiadomo jeszcze kto. Gdy doszli do wyznaczonego miejsca ochrona otworzyła przed Harry’m drzwi. Wszedł do środka, gdzie znajdowali się pozostali chłopcy oraz ich menager, a także właściciel wytwórni – Simon. Spojrzeli na Harry’ego i gestem Simon wskazał mu miejsce, gdzie miał usiąść. Tak też zrobił. Gdy zajął swoje miejsce czekał aż ktoś rozpocznie rozmowę.
- Jesteśmy wszyscy – zaczął Simon – więc możemy zaczynać. Wszyscy wiemy co nas tutaj sprowadza, prawda? – spojrzał znacząco w stronę Harry’ego, który porozumiewawczo kiwnął głową. – Harry, głównie chodzi tutaj o Ciebie i moją siostrzenicę. Nie będę kłamał, wcale nie chciałem się w to angażować, bo nie widziałem sensu, ale Megg zdecydowanie przegięła i to po raz kolejny i tym razem muszę uratować Wam tyłki, by nie znalazło się na nich nawet delikatne zatarcie. Nie znoszę córki mojej siostry bo jest taka sama jak jej ojciec, czyli osoba, której nie toleruję, nie akceptuję, po prostu on dla mnie nie istnieje. Megg odziedziczyła wszystkie chore cechy charakteru po nim, dlatego jest taka, a nie inna. – spojrzał po chłopcach – Ale przejdźmy do rzeczy – kontynuował – Musisz dać mi kopię tego filmiku. To ją skończy. Powiem, że ktoś wkradł Ci się do komputera, że właśnie w taki sposób wylądowało to w sieci. Tylko w taki sposób możemy ją uciszyć. – spojrzał na przerażonego Harry’ego. – Musisz się zgodzić. Nie ma innej opcji.
- Ale ja nie chcę jej całkowicie pogrążyć. – powiedział cicho Harry.
- W innym wypadku ona nie odpuści, jeżeli nie załatwisz jej w ten sposób. Poza tym będziesz czysty i nic się nie stanie z zespołem. Będziecie nieskazitelnie czyści. – odpowiedział Simon.
- Ja..- zaczął niepewnie Harry. – nie wiem.
- Musisz. – odparł Louis. – To dla Twojego i naszego dobra.
Harry nie odpowiedział, tylko spojrzał na pozostałych. Niestety nie znalazł w nich zrozumienia. Każdy z nich myślał tak samo jak Louis.
- Serio? Każdy przeciwko mnie? Naprawdę mam to zrobić? – pytał Harry.
- Powinieneś. – powiedział cicho Niall. – W końcu się od niej uwolnisz.
- Naprawdę? – zapytał znowu Harry. – Liam, Zayn, Wasze zdanie?
- Tak musisz zrobić. – odpowiedzieli równocześnie Zayn i Liam.
- Ok. – odparł Harry. – Mam to na telefonie, mogę Ci to od razu przesłać. – wstał i podszedł do Simona.
Przesłał mu plik. Simon odtworzył go i po oglądnięciu przekazał go swoim informatykom, którzy w ciągu kilku minut zamieścili to w sieci, ale opublikują to dopiero z samego rana.

Harry wyszedł z wytwórni szybkim krokiem z nikim się nie żegnając. Czuł się okropnie. Skierował się tylnym wyjściem w stronę parkingu. Podbiegł pod samochód i wszedł do niego. Odpalił i ruszył do domu. Nie chciał widzieć nikogo. Cały czas widział Megg, która ogląda swój filmik w sieci i płacze. ‘Czy ona w ogóle potrafi płakać?’ zastanawiał się. Gdy wrócił do domu i wszedł do środka było w nim pusto. Szukał przez chwilę siostry, ale jej nie znalazł. W zamian za to na blacie w kuchni leżała karteczka, na której było napisane:

Wracam wieczorem, Ash po mnie przyjechał. Buziaki. Gemm. xo

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział II

Czytasz - komentuj! Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie jeden mały komentarzyk, którego pisanie zajmuje Wam chwilkę, a dla mnie to ogromna motywacja! xo

_____________________________________________________________________________


Za co mnie kochasz? - zaśmiała się brunetka. Za wszystko - odpowiedział dotykając jej policzka. Złoto w jej oczach zabłyszczało i przy tym obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem jak do tej pory, po czym zbliżyła do niego swoje usta i..


Obudził go cichy dźwięk budzika nastawiony na godzinę 7. Chciał wstać przed kochankami. Nie sądził jednak, że znowu będzie mu się śniła piękna nieznajoma. Gdy tylko zwlókł się z kanapy poszedł do kuchni i otwierając lodówkę wyciągnął z niej sok. Zdziwił się, że był prawie pusty. Widocznie nocny przyjaciel Megg polubił jego sok, bo Megg nie znosiła jabłek i wszystkiego co z nimi związane. Dopił go do końca i wyrzucił karton do śmietnika. Wziął telefon i poszedł do sypialni. Delikatnie uchylił drzwi. Pstryknął zdjęcie złączonej, nagiej parze. Wszedł do środka. Podszedł do szafy, z której wyciągnął coś do ubrania. Biała koszulka z dłońmi. Pokiwał głową na tak i wsunął ją na swoje umięśnione ciało. Po zamknięciu szafy spojrzał z niesmakiem na swoje łóżko.
- Sorry, że wam przeszkadzam, ale czy moglibyście się już wynieść z mojego łóżka? Mogliście sobie znaleźć jakieś inne, a nie w moim się bzykaliście. Dzięki. Wszystko do wymiany. - powiedział, na co dwójka gwałtownie zakryła się kołdrą.
-  To nie tak jak myślisz. - zaczęła plątać się w zeznaniach blondynka.
- Megg, Megg. Nie rób scen. - powiedział z politowaniem Harry - Zabieraj rzeczy, kolegę i wracaj do mamusi. - kiwnął głową - Masz dziesięć minut. - powiedział i wyszedł z sypialni.
Po około dwudziestu minutach z sypialni wyszła Megg z kolegą, który niósł jej dwie torby.
- Miało być dziesięć minut, no ale daruję. - powiedział Harry spoglądając na dwójkę. - Jeszcze klucze.
- Trzymaj. - odpowiedziała pokornie Megg wręczając mu pęk kluczy. - Ale...
- Nawet się nie odzywaj. Z nami koniec, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.
- Ugh. Kurwa. - przeklnęła blondynka i zniknęła z kolegą za drzwiami z wielkim trzaskiem. - Jeszcze tego pożałujesz. - krzyknęła zza drzwi.
'Tak, na pewno' zaśmiał się Harry po czym poczuł ulgę na sercu głęboko oddychając. 'Jednak Bóg mnie kocha' stwierdził. Wziął telefon i wybrał numer do klucznika i operatora domofonów. Zamówił wymianę wszystkich zamków i zmianę kodu domofonu w kamienicy. Po wykonaniu telefonu ruszył do studia.
Do pokoju, gdzie zazwyczaj wszyscy siedzieli wszedł bardziej pewny siebie niż wczoraj.
- Siema. - powiedział z uśmiechem siadając na kanapie tuż obok Nialla.
- No cześć! Jaka zmiana. - odpowiedział blondyn.
- A tak jakoś lepiej się czuję. - zaśmiał się brunet ukazując przy tym swój dołeczek w policzku.
- To dobrze. Nawet bardzo. Co się stało, że wręcz promieniejesz? - zapytał zdziwiony Louis.
- Może nie do końca promienieje, ale po prostu młoda się wyniosła i jestem szczęśliwy.
- Ale jak to? - spojrzał na Harry'ego ze zdziwieniem Liam.
- Normalnie. - odparł Harry - Przyłapałem ją na zdradzie.
- Ona z kimś w Twoim łóżku? - parsknął śmiechem Zayn.
- Tak. - zaśmiał się Harry - Co najlepsze byli tak sobą zajęci, że nawet nie ogarnęli, że ktoś wszedł do domu.
- Jak to? To gdzie Ty spałeś? - zapytał zszokowany Niall.
- Na kanapie w salonie. Rano się z nimi pożegnałem.
- Aha. - zaśmiał się Louis - A jednak dobrze ją oceniłem od samego początku.
- Miałeś co do niej rację. - przytaknął mulat - Masz nosa do tych dziewczynek.
- Uznam to za komplement. - uśmiechnął się Louis.
- Zdecydowanie chciałem Ci sprawić komplement. - odwzajemnił uśmiech Malik.
- To super. Dziękuję.
- Coś mamy robić? - przerwał rozmowę Louisa i Zayna, Harry.
- W zasadzie powinniśmy pisać kolejne piosenki. - odpowiedział Liam.
- No to do roboty. - uśmiechnął się Harry i biorąc kartkę poszedł w kąt.
- Niesamowite jak ona go blokowała. - dziwił się Liam.
- No widzisz. - zaczął Niall - Miała moc najwyraźniej. Wysysała z niego radość z życia. Dobrze, że wrócił. - ucieszył się blondyn i poszedł w drugi kąt.

Dni leciały jak szalone w natłoku pracy. Wszyscy starali się cieszyć chwilą. Spędzali każde wolne sekundy ze swoimi ukochanymi i innymi znajomymi. Gdy między pracą, a galą muzyczną znalazły się cztery dni wolnego każdy postanowił spędzić czas z najbliższymi. Do Nialla przyjechała mama z bratem i jego rodziną, Zayn z Perrie pojechali do jego rodziców, podobnie zrobili Liam i Louis. Harry natomiast stwierdził, że pojedzie po mamę i siostrę i wróci z nimi na galę, by mu towarzyszyły po raz kolejny. Były to dwie najważniejsze kobiety w jego życiu, nic więc dziwnego, że chciał spędzać z nimi sporo czasu.
Gdy zajechał do swojej rodzinnej miejscowości, wyszedł z samochodu i rozejrzał się z uśmiechem. Odetchnął głęboko znajomym powietrzem i skierował swoje kroki w kierunku domu. Nie zdążył zapukać, bo drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Anne, jego mama. Była to bardzo piękna kobieta, o ciemnych włosach i jasnych oczach. Harry odziedziczył po niej oprócz tego dołeczki w policzkach. Gdy przyjaciele Harry’ego próbowali odgadnąć jej prawidłowy wiek, zawsze ją odmładzali. Nic dziwnego, ponieważ Anne wygląda bardzo młodo mimo swojego wieku. Brunetka spojrzała na swojego syna i powiedziała:
- Synek! W końcu przyjechałeś do mamy. - rozradowana wtuliła go w ramiona, a on pozwolił jej tulić się jak za starych dobrych czasów. - Tęskniłam, dobrze Cię widzieć.
- Też tęskniłem mamo, dlatego właśnie przyjechałem. - uśmiechnął się, gdy tylko Anne rozluźniła uścisk. - Gemm jest?
- Jeszcze nie wróciła. Przyjedzie dziś, ale nie wiem o której. Ashton ją przywiezie. Była z nim w Australii u jego rodziny.
- No tak, zapomniałem. Więc ona będzie jego partnerką na Britsach. Więc Ty będziesz moją? - uśmiechnął się do mamy.
- Z chęcią synku, tylko czemu nie pójdziesz z jakąś dziewczyną w zbliżonym Tobie wieku?
- Mamo, wiesz, że jeszcze nie poznałem żadnej kobiety, która byłaby warta mojej uwagi.
- Co z tą Megg?
- Skończone. Na całe szczęście.
- Nawet jej nie poznałam. Do tej pory poznałam tylko dziewczynę, którą miałeś przed X-Factorem. No ale dobrze, nie będę pytała o nic więcej, ale obiecaj, że jak znajdziesz idealną dziewczynę, od razu ją poznam. - spojrzała mu prosto w oczy.
- Oczywiście mamo. - obiecał przykładając prawą dłoń do serca.
Anne pocałowała go w czoło i z uśmiechem poszła do kuchni, Harry natomiast skierował swoje kroki do swojego pokoju. Zawsze gdy odwiedzał mamę spędzał dużo czasu w swoim pokoju. Czuł się w nim naprawdę komfortowo. Był to mały pokój z trzema ciemnymi ścianami koloru palonej kawy i jedną jasną, bardzo mocno kontrastującą o kolorze piasku pustyni. Mimo ciemnych barw na ścianach duże okno za dnia rozświetlało pokój bez problemów. Wieczorem robił się w nim bardzo miły klimat. Światła wmontowane w ciemne ściany sprawiały wrażenie świecących gwiazd, co potęgowało piękno pokoju. Łóżko znajdowało się w małej wnęce. Oprócz tego w pokoju znajdowała się kanapa dla gości ze stolikiem. Komoda i szafa oraz półka, którą zdobiły zdjęcia rodziny i przyjaciół obecnych i tych, co byli kiedyś oraz jego ukochane książki, do których sięgał za każdym razem gdy przyjeżdżał do domu. Szczęśliwy usiadł na kanapie i spojrzał dookoła. Tęsknił za tym miejscem bardziej niż myślał. Zawsze tak było, szczególnie gdy wracał z trasy. Wtedy nie bywa w domu kilka miesięcy i taki powrót jest dla niego jak przyjazd do sanatorium. Może się wyciszyć i znaleźć siebie na nowo. Nie słyszy piszczących tłumów, chociaż z początku kariery fanki nawet przyjeżdżały do Holmes Chapel i stawały pod drzwiami i oknami skandując jego imię. Na szczęście tak już się nie zdarza, no może bardzo rzadko. Zmęczony podróżą wstał z kanapy i podszedł do okna, blisko którego stało łóżko. Położył się i zamknął oczy.

- Nie przesadzaj – powiedziała brunetka. – Wcale nie jestem najpiękniejszą kobietą na ziemi. Widziałam mnóstwo ładniejszych, zgrabniejszych i młodszych.
- No proszę Cię. – zaśmiał się Harry. – Jak mówię, że jesteś najpiękniejsza to tak jest. Nawet nie wiesz ile dziewczyn chciałoby być na Twoim miejscu.
Brązowo-złote oczy dziewczyny zabłyszczały i posmutniały, albo były zdenerwowane.
- Takim tekstem mnie nie przekonasz, nigdy. Jednak każda gwiazda jest taka sama. Ja się nie pchałam by Cię poznać. Sam się napatoczyłeś. Byłabym szczęśliwsza gdyby…

Obudził się. Był wściekły na siebie, że mógłby kiedykolwiek powiedzieć coś takiego. ‘Mógłbym?’ zadawał sobie non stop to pytanie w myślach. ‘Mógłbym być taką świnią? Czy może na serio sława już tak mnie zmieniła, że nie kontroluję tego co mówię?’ Krótki sen, a ile narobił w jego głowie zamieszania. ‘Boże, przecież ja jej nawet nie znam’ powtarzał. ‘Więc czemu mi na niej zależy.. Ona może nawet nie istnieć na dobrą sprawę.’ Przetarł oczy i wstał z łóżka. Spojrzał przez okno. ‘Co ona miała na myśli, mówiąc byłabym szczęśliwsza, gdyby.. gdyby co?’ Zaczął się zastanawiać, czy znowu mu się przyśni, gdy po raz kolejny pójdzie spać. Chciał tego, ale nie wiedział dlaczego tak bardzo mu na tym zależy. ‘Dobra Styles, ogarnij się.’ Pomyślał i chwycił za klamkę. Gdy otworzył drzwi poczuł zapachy dobiegające z kuchni. Zszedł na dół i skierował się do kuchni. Przy oknie stała jego mama. Spoglądała na spokojne ulice Holmes Chapel. Wiedziała, że Harry wszedł do kuchni, jednak nie spojrzała na niego.
- Czasami chciałabym żeby było jak dawniej. Mógłbyś właśnie wracać z piekarni. Oczywiście pracowałbyś tam w przerwach gdy nie szedłbyś na zajęcia do college’u.
- Wolałabyś takie życie?
- Nie wiem. Czasami tak. Wiesz sam jakie to męczące. My już nie żyjemy normalnie. Nigdy już nie będziemy żyli tak jak kiedyś. To nie jest możliwe.
- Ale żałujesz, że poszedłem do X-Factor.
- Nigdy kiedy widzę Ciebie na scenie. Wtedy zawsze takie myśli jak teraz znikają, bo widzę Ciebie pełnego życia, radości. Uśmiechasz się od ucha do ucha. Nawet nie wiesz jak bardzo się wtedy cieszę i jaka dumna z Ciebie jestem. Wtedy moje wszelkie wątpliwości znikają.
- Ale mimo wszystko…
- Nie skarbie. – przerwała mu. - Pragnę byś był szczęśliwy, nic więcej nie jest ważniejsze od Twojego i Gemmy szczęścia.
- Wiesz, że jesteś najwspanialszą mamą na świecie? – spytał i podszedł do niej po czym przytulił ją mocno. – Kocham Cię mamo.
- I ja Ciebie synku. – pocałowała go w czoło. – A teraz weź talerz i nałóż sobie obiad. Gemma dzwoniła i zaraz przyjdzie. Zjemy w końcu razem obiad.
- Dobrze. – uśmiechnął się i zrobił to o co prosiła go Anne.
Pięć minut później wpadła do domu Gemma. Uśmiechnęła się do Harry’ego siedzącego przy stole w salonie i machnęła do niego ręką. Ściągnęła buty i skierowała się w jego stronę. Podeszła i pocałowała go w policzek.
- Cześć braciszku. – powiedziała i poszła do kuchni. W drzwiach minęła się z Anne. Przywitała się i ruszyła po obiad. Nałożyła sobie odrobinę na talerz i wróciła do salonu. Usiadła obok Anne i zaczęła jeść. Jej długie włosy, koloru blond, do których wróciła niedawno, opadły jej na ramiona, gdy pochyliła się lekko do przodu. Odgarnęła je delikatnie zgrabną dłonią. Spojrzała na Harry’ego i uśmiechnęła się do młodszego brata. Byli do siebie podobni. Podobnie nawet się zachowywali. Ich ruchy, mimika twarzy, taki sam uśmiech, gesty. Nikt nie mógłby powiedzieć, że nie są rodzeństwem. Jednak i tacy się zdarzali, ale to ewenementy.
- Gemm, gotowa na Brits? – zapytał z uśmiechem Harry.
- Czekaj, czekaj. To nie idziesz z tą swoją Megg? Dobrze pamiętam imię, prawda? – zapytała ze zdziwieniem blondynka.
- Dobrze pamiętasz. Nie idzie ze mną, bo już nie jesteśmy razem. – odparł ponuro Harry.
- Oh God, nie ogarniam Cię Harry. Tak szybko zmieniasz te dziewczyny. – posmutniała. – Generalnie nie powinnam się wtrącać, ale Hazz, tak nie można.
- Tylko wiesz, że do chodzenia z nią byłem zmuszony. – warknął.
- Chill bracie, nie denerwuj się tak. Spokojnie. Nie musisz krzyczeć. Rozumiem. – powiedziała Gemma. – Chodziło mi tylko o to, właściwie chciałam się zapytać, czy Ty kiedyś stworzysz z kimś normalny związek? Jak do tej pory te dziewczyny były w związku – zaznaczyła w powietrzu cudzysłów – z Tobą po jakieś marne kilka tygodni. Martwię się o Ciebie.
Spojrzał na nią, ale nic nie odpowiedział. Wiedział, że ma rację, ale nie lubił jej tego przyznawać. Ona natomiast znała go na tyle dobrze, że nie musiał jej mówić ‘masz rację’, by ona o tym wiedziała.
- Braciszku. Chciałabym żebyś znalazł dziewczynę, z którą będziesz dłużej niż kilka tygodni. Dziewczynę, dzięki której będziesz szczęśliwy, którą nam przedstawisz i my będziemy razem z Tobą się cieszyli i w końcu będziemy z mamą spokojne, że masz kogoś, kto będzie przy Tobie w każdej chwili, złej i dobrej. – powiedziała patrząc na brata. – Nie bądź zły, bardzo Cię proszę.
- Gemm. – odezwał się po chwili. – Ja Ciebie też proszę, nie mówmy o tym. Ok? – spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami spod opadających na twarz ciemnych loków.
- Jasne. – odparła i wstała od stołu.
Zaniosła talerze do kuchni, później pozbierała resztę naczyń i zaczęła zmywać. Nie wstawiła do zmywarki, ponieważ mycie naczyń ją uspokajało. ‘Byłam dla niego miła, on jak zwykle odpiera wszystko atakiem’ myślała. Bolało ją, że brat tak bardzo pogrąża się w krótkich związkach, a później piszą o nim, że jest kobieciarzem, łamaczem serc. Nie chciała żeby określali jej młodszego braciszka właśnie w taki sposób. ‘Przecież on taki nie jest. Co się z nim dzieje?’ zadręczała się, mimo że miała zamiar się uspokoić. Nie udało jej się. Mycie naczyń tym razem nie pomogło.
- Córciu. – wybił ją z rozmyślań delikatny głos matki. – Chodźmy na spacer. Harry poszedł do pokoju. Dajmy mu trochę przestrzeni.
- Mamo! On generalnie cały czas jest poza domem, przestrzeni ma mnóstwo. Odwiedza nas i też nagle musi mieć przestrzeń, tylko dlatego, że powiedziałam prawdę? – wybuchnęła Gemma. – Przepraszam mamo. Nie chciałam na Ciebie krzyczeć. – opamiętała się nagle. – Wybacz, ja chciałam tylko spróbować mu pomóc. Martwię się o niego. Widzę jak Ty też się zadręczasz tymi ciągłymi nagłówkami w gazetach i portalach plotkarskich. Widzę. Mam już 26 lat, mamo. Nie jestem małą dziewczynką.
- Wiem kochanie. – powiedziała smutnym głosem Anne. – Dlatego proszę Cię, chodź ze mną na spacer. Potrzebuję tego w tym momencie.

Gemma spojrzała na mamę. Zauważyła w jej oczach niewidziany jeszcze kilka lat temu smutek. ‘Zmieniła się’ pomyślała. Przy ustach pojawiły się drobne zmarszczki od zbyt częstego smucenia się, takie same przy oczach. ‘Czy on nie widzi co jej robi?’ krzyczała wewnątrz myśląc o młodszym bracie. Obdarowała matkę uśmiechem, wzięła ją za rękę i pociągnęła do wyjścia. 

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział I

Czytasz - komentuj! Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie jeden mały komentarzyk, którego pisanie zajmuje Wam chwilkę, a dla mnie to ogromna motywacja! xo

__________________________________________________________________________________


Spotkał ją przypadkiem - w swoim śnie. Była z nim tam blisko, ciało przy ciele. Kochał jej oczy, usta, dłonie, brzuch i nogi, a także włosy, które muskały jego ciało powodując dreszcze. Była ideałem - kimś kto nie istnieje. Była tą jedyną - ale tylko we śnie. Zapamiętał jej każdy skrawek, jej zapach, śmiech i głos. Zapamiętał nawet dotyk. Chciał ją odnaleźć, lecz skąd ta pewność, że ona w ogóle istnieje? Sam nie wiedział, lecz serce czuło jej obecność w świecie.




Przebudził się z nastaniem poranka, kiedy jeden z promieni słońca musnął jego oczy. Niechętnie przekręcił się na drugi bok. Przy sobie poczuł inne ciało. Otworzył oczy z nadzieją, że to ona - dziewczyna ze snu. Przeliczył się jednak. Tuż obok niego leżała tylko jego "dziewczyna", Megg. Tylko, bo on pragnął tamtej. Z nią nie miał nigdy wspólnego języka. Dla niego była ona jedynie osobą, z którą miał pokazywać się publicznie. Megg, córka siostry Cowella, właściciela ich wytwórni płytowej. Zrobiłaby dla niego wszystko. Dosłownie. Dla niego jednak była kolejną rozkapryszoną nastolatką pragnącą czegoś, czego on nie mógł jej dać. On potrzebował kobiety. Prawdziwej kobiety, a nie dziecka. Kobiety, której będzie pragnął bez przerwy. Kobiety, która zawojuje jego światem i sprawi, że to on będzie zabiegał o nią, a nie ona o niego. Kobiety, która będzie zakochana w nim - zwyczajnym chłopaku, a nie sławnej marionetce Modestu. Kobiety, o której będzie mógł powiedzieć, że jest tą jedyną. Kobiety, która będzie jego ostoją i odskocznią od niezbyt cudownej rzeczywistości. On da jej poczuć, że jest ona dla niego najważniejsza i sprawi, że będzie najszczęśliwsza na świecie. Tylko co z tego, skoro ten jego ideał jedynie mu się śnił? Brunetka z pięknymi brązowo-złotymi oczami, 'Czy taki kolor w ogóle istnieje?' 'Czy jest to jedynie wytwór mojej wyobraźni?' Zawsze zadawał sobie te pytania.
Wstał niechętnie z łóżka. Zrobił to najciszej jak potrafił by tylko blondynka się nie obudziła. Nie chciał z nią rozmawiać, nie miał nawet o czym. Poszedł do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnął zimny sok. Wziął kilka łyków, po czym udał się do łazienki. Tam szybki prysznic postawił go na nogi. Wyszedł przewiązany ręcznikiem. Podszedł do szafy. Wyciągnął z niej ulubioną koszulę, czarne rurki i beanie. To jeden z jego ulubionych outfitów, szczególnie zimą. Wrócił do łazienki, gdzie dokończył poranną toaletę. Następnie znowu swoje kroki skierował do kuchni. Przygotował sobie dwa tosty, które posmarował masłem i nałożył na nie dżem. Zjadł je w spokoju. Następnie znowu podszedł do lodówki i napił się po raz kolejny swojego ulubionego jabłkowego soku. Wrócił do sypialni, gdzie nałożył buty, wziął telefon, kluczyki do samochodu i wyszedł. Gdy zamknął za sobą drzwi odetchnął głęboko. Czuł się o wiele lepiej niż jeszcze przed sekundą. Czuł się lepiej bo wiedział, że nie będzie jej widział, ani słyszał. Ruszył do pracy.
Gdy zajechał na miejsce i wyszedł z samochodu, swoje kroki skierował w stronę ogromnego budynku. Stanął przed nim spoglądając na niego i uśmiechnął się. Dzięki niemu będzie wolny. Nie będzie musiał się jej tłumaczyć, dlaczego nie spędza z nią czasu, dlaczego nie odbiera telefonów. Jeszcze bardziej ucieszyło go to, że za niecały miesiąc, tuż po Brit Awards wyjeżdżają w trasę, gdzie jedzie bez niej, a to było dla niego największą nagrodą. Ruszył wolnym krokiem w kierunku budynku. Minął ochroniarza i wszedł do windy. Nacisnął 9, ostatnie piętro. Gdy drzwi windy otworzyły się, z oddali usłyszał już śmiech Nialla, który działał na niego jak lekarstwo. Od razu się uśmiechnął. Nacisnął klamkę i stanął w drzwiach. Wewnątrz była tylko trójka. Brakowało Zayna, który zapewne się spóźni i wpadnie z wielkim hukiem krzycząc przepraszam.
- Siema Hazz! - krzyknął Niall patrząc na zamyślonego w drzwiach Harry'ego.
- Siema. - odpowiedział cicho i zamykając za sobą drzwi podszedł do kanapy i usiadł koło Liama. Wyciągnął telefon i spojrzał na zegarek. Wskazywał godzinę 6. Co prawda było wcześnie, ale Harry wolał przyjechać nagrywać piosenki na nowy album niż siedzieć w domu z Megg. Odetchnął głęboko i schował telefon.
- Co jest Harry? - zapytał Liam spoglądając na niego bardzo uważnie.
- A nic. - wymamrotał - Zmęczony jestem i tyle.
- Chłopie. - zaczął podchodząc do niego blondyn - Znam cię już tak długo, że wiem kiedy jesteś zmęczony, a kiedy chodzi o kobietę.
- Dobra, dobra. Wiem, że mnie znacie, ale odpuście, bo nie chce mi się nawet na ten temat gadać, ok? - odpowiedział brunet spoglądając po kumplach, którzy przytaknęli jednocześnie.
- Przepraszam, że się spóźniłem, ale to taka wczesna pora - krzyknął zdyszany Zayn, który właśnie wpadł do pomieszczenia. - Co jest? Gdzie menago? Widzę, że nie mam kogo przepraszać.
- Stwierdził, że i tak się spóźnisz, więc przyjdzie o 7. - zaśmiał się Lou.
- Jak on dobrze mnie zna. - zaśmiał się mulat i podchodząc do kanapy wcisnął się między Liama i Harry'ego.
Siedzieli w ciszy, co chwilę po sobie zerkając.
- Wiecie, że to już prawie sześć lat? - powiedział cicho Niall.
- No. - odparł Zayn - Sześć lat temu byliśmy zwykłymi chłopakami i nie mieliśmy pojęcia o swoim istnieniu. Sześć lat temu zachciało się nam spełnić nasze marzenia i pójść do X-Factor. Ja, gdyby nie mama, jak zwykle bym zaspał.
- Tyle się zmieniło w naszym życiu. - dodał Louis.
- Czasem żałuję, że aż tak mocno pragnąłem spełnić swoje marzenia i poszedłem po raz drugi na casting. - zaczął nagle Liam - Gdyby nie to, że mam was, nie wytrzymałbym tych wścibskich paparazzi, wymysłów w gazetach i mediach. Zdecydowanie by mnie to przerosło. - kończąc spuścił głowę.
Zayn pogładził go po ramieniu, po czym objął z całej siły.
- W sumie, Liam ma rację. - przerwał krótką ciszę Harry - Gdybyśmy nie mieli siebie, żaden z nas nie dałby rady tutaj przetrwać. Zachowuj się tak, zrób to, idź z tą na kolację i udawaj, że ją kochasz. Męczące. - skończył i uderzył się w kolano z całej siły. - Kurwa, bolało. Ugh.
Nikt nic nie odpowiedział. Jedynie Niall spojrzał na Harry'ego jakby wiedział najwięcej ze wszystkich, jakby wiedział co trapi przyjaciela.
- Gotowi? - krzyknął menadżer wchodząc do środka - Bierzcie kartki i piszcie piosenki. Znajdźcie sobie spokojne, własne miejsce i zabierajcie się do pracy. Piosenki na nowy album przecież same się nie napiszą. No dalej chłopaki, byle szło wszystko z serca.
- Jasne. - odparli i zabrali się do pracy.
Po kilku godzinach tworzenia napisali jedną piosenkę. Tak tylko jedną. Przecież jak się pisze coś z serca, to trudniej to wychodzi.
- Zanuć mi to Styles, to co tutaj nabazgrałeś. - powiedział Paul.
- Jasne. - burknął brunet - This is my dream.
Dream like in fairytale. I wanna hold you here in my arms forever.
- Hmm całkiem spoko. - powiedział kiwając głową. - No ok.
To jaki tytuł ma mieć ta wasza piosenka?
- Harry. Dajesz. - powiedział Lou.
- "Dream".
- Niech będzie i tak. Niech będzie Dream. - zaakceptował Paul. - Dobra chłopcy. Przerwa na drugie śniadanie i potem do roboty znowu. Przykro mi, że was tak męczę.
- Spoko luz Paul. Gdybyśmy tego nie kochali, byśmy tego nie robili. - odparł Niall.
- Możliwe. - zaśmiał się Paul i zniknął za drzwiami.
- To gdzie idziemy? - powiedział ochoczo Niall. - Jestem głodny jak cholera.
- To może zamówimy i nam przywiozą. Jestem zbyt zmęczony żeby gdziekolwiek wychodzić. - odparł Zayn.
- Co na to reszta? - spytał blondyn.
- Zgadzamy się na zamówienie. - odparli.
Niall złapał za telefon i wykręcił prędko jakiś numer. Znali się od dawna, więc każdy wiedział co kto lubi i nie musieli siebie pytać, co by zjedli. Po dwudziestu minutach dostawca dojechał do studia i chłopaki zabrali się w końcu za jedzenie.
- Harry. - zaczął Niall przegryzając kurczaka - To o kim jest w zasadzie ta piosenka? Znamy ją?
- Wątpię. Ja sam jej nie znam. - odpowiedział brunet popijając sok jabłkowy.
- Jak to jej nie znasz? - zdziwił się Louis - Skoro w piosence mówisz, że znasz jej zapach i smak.
- Tak mi się wydaje. - odpowiedział przewracając oczami. - Głupio to zabrzmi, ale miałem bardzo realny sen i ona właśnie jest z tego snu.
- Stąd ten tytuł. - powiedział pukając się w głowę blondyn.
- Tak, właśnie stąd Niall. - zaśmiał się Styles.
- Od początku wiedziałem, że coś jest na rzeczy. - krzyknął Niall. - A co byś zrobił gdybyś ją spotkał?
- Szczerze? Sam nie wiem. - spuścił głowę Harry - Głupio by to wyglądało, gdybym do niej podszedł i bym ją pocałował mówiąc, że tęskniłem. Bo za czym miałem tęsknić, skoro nic nie było?
- Hmm, trudno na to odpowiedzieć. - zaczął Liam - To po co ciągniesz dalej to wszystko z Megg?
- Boję się, że zerwą z nami kontrakt, bo ona sobie tak zażyczy.
- Czyli męczysz się z nią tylko dla nas? - dołączył się do rozmowy Zayn spoglądając na Harry'ego.
- Dokładnie. - odpowiedział Harry uśmiechając się do Zayna.
- Wal ją. Niech idzie się leczyć. Wujek Simon nie zerwie z nami kontraktu bo jakaś małolata będzie płakała. Weź no, Hazz, pomyśl. - krzyknął Lou. - Przecież to nie jego córeczka.
- Niby tak, ale skąd ta twoja pewność?
- Nawet jeśli, wolałbym stracić kontrakt, niż Ciebie przez nią.
Harry spojrzał na Louisa. Uśmiechnął się i poklepał go po kolanie.
- Dzięki stary, kocham cię.
- Ja ciebie też, dlatego się o ciebie troszczę - zaśmiał się Louis.

Po przerwie wrócili do pracy, która trwała aż do pierwszej.
- Dobra chłopaki. Jutro na 9. Będziecie mieli chociaż czas trochę wypocząć.
- Spoko. - odpowiedział Louis. - Chociaż chwilę pobędę z Eleanor, bo przyjechała z Manchesteru. To narazie. Do dziś. - zaśmiał się Louis i wyszedł.
- Ja też muszę pobyć trochę ze swoją narzeczoną. - odparł Zayn i ruszył do wyjścia.
- Tylko się nie spóźnij. - zaśmiał się Paul.
- Jasne, jasne. Jak coś to bądź o 10. - uśmiechnął się Zayn i zniknął za drzwiami.
To samo zrobił Liam. Zaraz za nim wyszedł Niall z Harry'm. Szli wolno w stronę windy non stop rozmawiając.
- Mam nadzieję, że będzie spała. - powiedział przygnębiony Harry.
- Wiesz co stary. Wytrzymasz! Jeszcze tylko trzy tygodnie i wylatujemy. - poklepał go po ramieniu blondyn.
- Janse, tylko że ona mogłaby sobie wyjechać i mnie zostawić. Albo chociaż mógłbym mieć jakiś pretekst żeby z nią zerwać. - spuścił głowę. - Myślałem, że dłużej popracujemy, dlatego napisałem jej, że nie wracam na noc.
- Ale wracasz. Miej w nią wylane, tak jak powiedział Lou. Co ma być to będzie. - spuentował Niall, po czym weszli do windy.
Pożegnali się stojąc przy samochodach. Każdy pojechał w swoją stronę. Harry jechał wolno, nie tylko dlatego, że był zmęczony i bał się spowodować wypadek, ale także dlatego, że nie chciał zbyt długo widzieć Megg.

Gdy dotarł do mieszkania zatrzymał się na chwilę przed drzwiami. Zastanawiał się, czy warto wejść. Wszedł jednak, bo miał ochotę zasnąć i znowu śnić o pięknej nieznajomej. Cicho zamknął drzwi. Gdy ściągnął kurtkę i buty, które rzucił gdzieś w kąt ruszył w stronę sypialni. Z ciszy wyłonił się delikatny jęk, który zastanowił Harry'ego. Czyżby jego "dziewczyna" nie była sama? Uchylił drzwi do sypialni, skąd dobiegały dźwięki. W jego własnym łóżku leżał jakiś facet z jego niby dziewczyną. Stylesa wmurowało. Dziwnie się poczuł, ale nie był zły. Po chwili odczuł nawet z tego powodu radość. Wycofał się cicho i poszedł do jedynego pokoju, do którego blondynka nie miała wstępu. W tym pomieszczeniu znajdowała się cała aparatura związana z obserwującymi mieszkanie kamerami. Cofnął taśmę. Wszystko było idealnie widoczne. Ma dowód na zdradę. Ma pretekst do rozstania. 'Idealnie' pomyślał. Zapisał kilka kopii na laptopie i zamknął szczelnie pokój zabierając kluczyk. Nie chcąc robić zamieszania poszedł do salonu, gdzie wygodnie rozłożył się na kanapie.

czwartek, 3 lipca 2014

Info!

Hej!
Czekam na szablon, którego zamówienie zostało przyjęte i jestem bardzo szczęśliwa! Ładuję też filmik na yt, żeby wstawić Wam zarys całej historii, mam nadzieję, że dziś wstawię jeszcze link ;) Co do rozdziałów. Dwa, które tutaj się znajdują, były nieplanowane, nie mniej jednak napisałam je, by zrobić retrospekcję życia głównej bohaterki. Kolejne rozdziały będą ogarniały głównie Harry'ego i do głównej bohaterki dojdziemy w momencie, gdy Harry ją w końcu spotka. Mam nadzieję, że będzie się podobało. Sama jeszcze się zastanawiam co i jak zrobię. Oby się udało. Jeżeli podoba Wam się, bądź tak Wam się wydaje to zapraszam do dodawania się jako czytelnicy, będzie mi bardzo miło! :)
Chill xo

Edit: oto i link do filmiku promującego tego bloga ;) YouTubeVideo xo

wtorek, 1 lipca 2014

Retrospekcja

Siedem miesięcy po wyjeździe Jamie'go urodziła się Claire. Mała była połączeniem Lily i Jamie'go. Jej włosy i twarz, a jego, niesamowicie kontrastujące z karnacją i włosami, oczy.
- Zadzwonisz do Jamie'go? - zapytała się Brad'a, ojca Jamie'go. - Wiem, że możesz z łatwością się z nim skontaktować. - dodała Lily.
- Zadzwonię. - obiecał Brad.
- Chciałabym żeby wrócił. - powiedziała i zamknęła oczy wycieńczona po porodzie.
Śniły jej się straszne rzeczy, że Jamie nie wraca, że umiera. Przerażona nie mogła się obudzić, jakby ktoś trzymał jej powieki, przyciskał i nie pozwalał na to, żeby wróciła do świata żywych. Kręciła się na łóżku, próbowała krzyczeć, ale to też nie wychodziło. Ledwo co oddychała. Akcja jej serca powoli zwalniała, oddech stawał się nieregularny, a w ciemności przed oczyma pokazały się migawki wspomnień. 'Defibrylator' usłyszała jakby z oddali. W końcu zniknęło wszystko, a ona znalazła się w całkowitej ciemności.

- Lily! Lily! - usłyszała delikatny głos. - Lily słyszysz mnie? Kochanie. Jestem przy Tobie. Proszę Cię nie odchodź ode mnie. - mówił łamiącym się głosem Jamie.
Nie było żadnej odpowiedzi. Lily leżała na szpitalnym łóżku w dalszym ciągu nieprzytomna dla świata, jednak sama w sobie słyszała wszystko co się wokół niej dzieje. Chciała otworzyć oczy, uśmiechnąć się do swojego ukochanego, powiedzieć mu, że go kocha i cieszy się, że wrócił. Chciała zapytać się o dziecko, bo miała świadomość, że długo jest nieprzytomna, ale nie wiedziała ile dokładnie. Stęskniona uroniła łzę, którą zobaczył Jamie.
- Nie płacz. - otarł dłonią jej policzek. - Wiedziałem, że mnie słyszysz. - załamał mu się głos. - Wróć do mnie. Proszę, wróć.
Złapał jej dłoń swoimi dłońmi. Głaskał ją najczulej jak potrafił. Tęsknił za nią, nie widział jej ponad siedem miesięcy. Chciał zobaczyć jej brązowo-złote oczy. Chciał ją wtulić w swoje ramiona.
- Błagam Cię, Lily, otwórz oczy. Wiem, że dasz radę. Wiem to.
Przyłożył swoją twarz do jej dłoni i ucałował ją. Z twarzą przy jej ręce leżał, a łzy spływały mu po policzkach wprost na jej rękę. Płakał, nie chciał jej stracić. Była jego częścią. Leżał tak ze spuszczoną głową przez jakiś czas. Nagle na swoich włosach poczuł delikatny dotyk. Znał go. Szczupłe palce zagłębiały się w jego włosy bardzo delikatnie.
- Popatrz na mnie Jamie. - usłyszał delikatny głos.
Uniósł głowę. Przez zaczerwienione od łez oczy spojrzał na miłość swojego życia. Uśmiechnął się i zbliżył do Lily. Pocałował ją czule.
- Witaj śliczna. - odetchnął z ulgą.
Uśmiechnęła się po raz pierwszy od dłuższego czasu. W końcu zobaczyła swojego ukochanego.
- Tęskniłam. - powiedziała. - Dobrze, że wróciłeś.
- Wiesz, że nie na zawsze, tylko za pół roku znowu jadę.
- Wiem. - posmutniała. -Wiem.

Lily wróciła do siebie bardzo szybko od momentu gdy w końcu się przebudziła i po dwóch dniach mogła razem z Claire wyjść do domu. Jednak czas nie stoi w miejscu i pół roku, na które wrócił Jamie minęło w mgnieniu oka. Nawet nie zdążyli się sobą nacieszyć, a już musiał wyjechać. Pożegnanie było dużo gorsze niż zeszłym razem, nie tylko dla Lily, ale i dla Jamie'go. Żegnał teraz dwie ukochane kobiety, Lily i małą Claire. Było to dla niego bardzo trudne do zniesienia. Nie chciał jechać, jednak kontrakt podpisany na początku był ważny dwa lata i nie mógł w danym okresie nie wrócić do Afganistanu.

Od momentu wyjazdu Jamie'go, Lily dalej męczyły koszmary o jego śmierci. Codziennie prosiła Brad'a aby dzwonił do swojego syna i pytał, czy z nim wszystko dobrze. Robił tak dwa razy w tygodniu, bo twierdził, że Lily jest przewrażliwiona. Jednak miesiąc po wyjeździe Jamie'go, koszmary Lily wracały częściej. Nie było nocy, podczas której kilkakrotnie nie budziła się właśnie z tego samego koszmaru. Gdy tylko rano wstała zadzwoniła do Brad'a i poprosiła go po raz kolejny o telefon do Jamie'go, bo jej przeczucia były mocniejsze niż zwykle. Brad jednak tego nie zrobił. Koszmary Lily po tej nocy ustąpiły, jednak jej serce non stop było niespokojnie. Mała Claire także nie spała dobrze, ani za dnia, ani w nocy. 'Coś musi być nie tak' mówiła do siebie Lily. Czuła, że między nią, a jej ukochanym zginęło połączenie, które mieli gdy on żył.
Pewnego deszczowego dnia do jej domku na wsi, gdzie mieszkała z Claire przyjechał wojskowy samochód. Wzięła parasol i wyszła na zewnątrz. Myślała, że przyjechał jej teść, jednak był to inny żołnierz. Gdy tylko stanęła na przeciw jego osoby wiedziała co się stało. Młody żołnierz wręczył jej list i paczkę.
- Moje kondolencje pani McCane. - powiedział i zamilkł gdy Lily zmierzyła go swoimi brązowo-złotymi oczyma.
- Wiedziałam. Czułam.
Zamknęła oczy i opadła na kolana. Klęczała tak na mokrych kamieniach. Parasolka wypadła jej z rąk. Deszcz omywał jej całe ciało. Była cała mokra. Młody żołnierz przykucnął na przeciwko Lily i dotknął delikatnie jej ramienia.
- Lily. - spojrzała na niego. - Wiedz, że ratował życie swojego przyjaciela.
- Już przywieźliście jego ciało? - zapytała zrozpaczona, jakby nie słyszała tego co wcześniej powiedział jej żołnierz.
- Jutro przyleci samolotem. Jednak teraz proszę Cię byś weszła do domu, Jamie nie chciałby żeby coś Ci się stało.
Pomógł jej wstać i zaprowadził do domu. Gdy pozostawił ją w salonie wyszedł i odjechał. Lily siedziała przy kominku. Jej wzrok był zatopiony w jednym punkcie. Patrzyła na ich ślubne zdjęcie. Na szczęśliwą twarz Jamie'go patrzącego na nią. Nie wierzyła w to czego przed momentem się dowiedziała. Dotknęła ręką paczki i listu, który przed chwilą otrzymała. Otworzyła paczkę. Wewnątrz znajdowały się jego odznaki, drobne rzeczy, ich wspólne zdjęcie, zdjęcie z Claire. Odłożyła to na stolik obok. Na jej kolanach leżała koperta. Dotknęła jej i wzięła w dłonie. Sprawnie ją otworzyła i wyciągnęła z niej list. Zaczęła czytać.

Najdroższa! 
Ojciec dzwonił już nie raz, ale wiem, że Ty chciałaś żeby dzwonił częściej. Sytuacja tutaj jest bardzo napięta. Jest bardzo niebezpiecznie, nie będę Cię oszukiwał. Wiem, że mogę zginąć, nic nie jest niemożliwe. Chciałbym do Was wrócić, ale niestety nie jest to teraz możliwe. Co dzień myślę o Was, o Tobie. Chciałbym usłyszeć Twój głos, śmiech, to jak mi mówisz, że mnie kochasz. Chciałbym Cię dotknąć, pocałować, zmierzwić Twoje długie włosy, wtulić w siebie i nigdy więcej nie wypuścić. Bardzo też chciałbym powiedzieć Tobie, że tęsknię za Tobą jak szalony. Nie wiem, czy długo wytrzymam bez patrzenia w Twoje brązowo-złote oczy. Uspokajały mnie. Jeżeli jednak bym nie wrócił, proszę Cię abyś starała się żyć normalnie. Wiesz przecież, że będę przy Tobie zawsze. Moje serce jest Twoim sercem, moja dusza Twoją duszą. Będę trzymał Cię za rękę, gdy będziesz tego chciała, wystarczy, że o tym pomyślisz. Będę tulił Cię do snu, gdy Ty będziesz samotna. Będę patrzył na Ciebie, gdy będziesz patrzyła na Claire, w końcu jej oczy są takie same jak moje. Wiesz o tym. Sama mi to uświadomiłaś. :) Jeżeli nie wrócę pamiętaj o tym i proszę Cię, gdy Claire podrośnie wytłumacz jej co się stało. Chciałbym żeby wiedziała prawdę. Chcę żeby była świadoma tego co stało się z jej ojcem. Powiedz jej, że kocham ją nad życie, że żałuję, iż nie mogę być przy niej gdy dorasta, gdy po raz pierwszy się zakochuje. Tobie, moja droga, życzę szczęścia. Chcę żebyś była szczęśliwa. Naprawdę. Nie możesz być samotna. Jesteś jeszcze młoda. Choć w innych okolicznościach nie oddałbym Cię nikomu,teraz wiem, że nie możesz być sama. Ktoś musi o Ciebie dbać, jeżeli ja nie będę mógł. Kocham Cię. Na zawsze Twój, Jamie. xoxo


Łza za łzą spływały po jej policzkach. Nie wiedziała, że tak się dzieje. To było niekontrolowane. Tak bardzo za nim tęskniła, w tym momencie jeszcze mocnej. Chciała go przytulić. Chciała go pocałować, usłyszeć jego głos. Najbardziej jednak chciała się wybudzić z tego koszmaru. Wiedziała jednak, że to prawda. Zginął. Nie ma go, już nigdy nie wróci do świata żywych. Już nigdy nie powie, że jej kocha. Nigdy nie będzie już z nią.