wtorek, 1 lipca 2014

Retrospekcja

Siedem miesięcy po wyjeździe Jamie'go urodziła się Claire. Mała była połączeniem Lily i Jamie'go. Jej włosy i twarz, a jego, niesamowicie kontrastujące z karnacją i włosami, oczy.
- Zadzwonisz do Jamie'go? - zapytała się Brad'a, ojca Jamie'go. - Wiem, że możesz z łatwością się z nim skontaktować. - dodała Lily.
- Zadzwonię. - obiecał Brad.
- Chciałabym żeby wrócił. - powiedziała i zamknęła oczy wycieńczona po porodzie.
Śniły jej się straszne rzeczy, że Jamie nie wraca, że umiera. Przerażona nie mogła się obudzić, jakby ktoś trzymał jej powieki, przyciskał i nie pozwalał na to, żeby wróciła do świata żywych. Kręciła się na łóżku, próbowała krzyczeć, ale to też nie wychodziło. Ledwo co oddychała. Akcja jej serca powoli zwalniała, oddech stawał się nieregularny, a w ciemności przed oczyma pokazały się migawki wspomnień. 'Defibrylator' usłyszała jakby z oddali. W końcu zniknęło wszystko, a ona znalazła się w całkowitej ciemności.

- Lily! Lily! - usłyszała delikatny głos. - Lily słyszysz mnie? Kochanie. Jestem przy Tobie. Proszę Cię nie odchodź ode mnie. - mówił łamiącym się głosem Jamie.
Nie było żadnej odpowiedzi. Lily leżała na szpitalnym łóżku w dalszym ciągu nieprzytomna dla świata, jednak sama w sobie słyszała wszystko co się wokół niej dzieje. Chciała otworzyć oczy, uśmiechnąć się do swojego ukochanego, powiedzieć mu, że go kocha i cieszy się, że wrócił. Chciała zapytać się o dziecko, bo miała świadomość, że długo jest nieprzytomna, ale nie wiedziała ile dokładnie. Stęskniona uroniła łzę, którą zobaczył Jamie.
- Nie płacz. - otarł dłonią jej policzek. - Wiedziałem, że mnie słyszysz. - załamał mu się głos. - Wróć do mnie. Proszę, wróć.
Złapał jej dłoń swoimi dłońmi. Głaskał ją najczulej jak potrafił. Tęsknił za nią, nie widział jej ponad siedem miesięcy. Chciał zobaczyć jej brązowo-złote oczy. Chciał ją wtulić w swoje ramiona.
- Błagam Cię, Lily, otwórz oczy. Wiem, że dasz radę. Wiem to.
Przyłożył swoją twarz do jej dłoni i ucałował ją. Z twarzą przy jej ręce leżał, a łzy spływały mu po policzkach wprost na jej rękę. Płakał, nie chciał jej stracić. Była jego częścią. Leżał tak ze spuszczoną głową przez jakiś czas. Nagle na swoich włosach poczuł delikatny dotyk. Znał go. Szczupłe palce zagłębiały się w jego włosy bardzo delikatnie.
- Popatrz na mnie Jamie. - usłyszał delikatny głos.
Uniósł głowę. Przez zaczerwienione od łez oczy spojrzał na miłość swojego życia. Uśmiechnął się i zbliżył do Lily. Pocałował ją czule.
- Witaj śliczna. - odetchnął z ulgą.
Uśmiechnęła się po raz pierwszy od dłuższego czasu. W końcu zobaczyła swojego ukochanego.
- Tęskniłam. - powiedziała. - Dobrze, że wróciłeś.
- Wiesz, że nie na zawsze, tylko za pół roku znowu jadę.
- Wiem. - posmutniała. -Wiem.

Lily wróciła do siebie bardzo szybko od momentu gdy w końcu się przebudziła i po dwóch dniach mogła razem z Claire wyjść do domu. Jednak czas nie stoi w miejscu i pół roku, na które wrócił Jamie minęło w mgnieniu oka. Nawet nie zdążyli się sobą nacieszyć, a już musiał wyjechać. Pożegnanie było dużo gorsze niż zeszłym razem, nie tylko dla Lily, ale i dla Jamie'go. Żegnał teraz dwie ukochane kobiety, Lily i małą Claire. Było to dla niego bardzo trudne do zniesienia. Nie chciał jechać, jednak kontrakt podpisany na początku był ważny dwa lata i nie mógł w danym okresie nie wrócić do Afganistanu.

Od momentu wyjazdu Jamie'go, Lily dalej męczyły koszmary o jego śmierci. Codziennie prosiła Brad'a aby dzwonił do swojego syna i pytał, czy z nim wszystko dobrze. Robił tak dwa razy w tygodniu, bo twierdził, że Lily jest przewrażliwiona. Jednak miesiąc po wyjeździe Jamie'go, koszmary Lily wracały częściej. Nie było nocy, podczas której kilkakrotnie nie budziła się właśnie z tego samego koszmaru. Gdy tylko rano wstała zadzwoniła do Brad'a i poprosiła go po raz kolejny o telefon do Jamie'go, bo jej przeczucia były mocniejsze niż zwykle. Brad jednak tego nie zrobił. Koszmary Lily po tej nocy ustąpiły, jednak jej serce non stop było niespokojnie. Mała Claire także nie spała dobrze, ani za dnia, ani w nocy. 'Coś musi być nie tak' mówiła do siebie Lily. Czuła, że między nią, a jej ukochanym zginęło połączenie, które mieli gdy on żył.
Pewnego deszczowego dnia do jej domku na wsi, gdzie mieszkała z Claire przyjechał wojskowy samochód. Wzięła parasol i wyszła na zewnątrz. Myślała, że przyjechał jej teść, jednak był to inny żołnierz. Gdy tylko stanęła na przeciw jego osoby wiedziała co się stało. Młody żołnierz wręczył jej list i paczkę.
- Moje kondolencje pani McCane. - powiedział i zamilkł gdy Lily zmierzyła go swoimi brązowo-złotymi oczyma.
- Wiedziałam. Czułam.
Zamknęła oczy i opadła na kolana. Klęczała tak na mokrych kamieniach. Parasolka wypadła jej z rąk. Deszcz omywał jej całe ciało. Była cała mokra. Młody żołnierz przykucnął na przeciwko Lily i dotknął delikatnie jej ramienia.
- Lily. - spojrzała na niego. - Wiedz, że ratował życie swojego przyjaciela.
- Już przywieźliście jego ciało? - zapytała zrozpaczona, jakby nie słyszała tego co wcześniej powiedział jej żołnierz.
- Jutro przyleci samolotem. Jednak teraz proszę Cię byś weszła do domu, Jamie nie chciałby żeby coś Ci się stało.
Pomógł jej wstać i zaprowadził do domu. Gdy pozostawił ją w salonie wyszedł i odjechał. Lily siedziała przy kominku. Jej wzrok był zatopiony w jednym punkcie. Patrzyła na ich ślubne zdjęcie. Na szczęśliwą twarz Jamie'go patrzącego na nią. Nie wierzyła w to czego przed momentem się dowiedziała. Dotknęła ręką paczki i listu, który przed chwilą otrzymała. Otworzyła paczkę. Wewnątrz znajdowały się jego odznaki, drobne rzeczy, ich wspólne zdjęcie, zdjęcie z Claire. Odłożyła to na stolik obok. Na jej kolanach leżała koperta. Dotknęła jej i wzięła w dłonie. Sprawnie ją otworzyła i wyciągnęła z niej list. Zaczęła czytać.

Najdroższa! 
Ojciec dzwonił już nie raz, ale wiem, że Ty chciałaś żeby dzwonił częściej. Sytuacja tutaj jest bardzo napięta. Jest bardzo niebezpiecznie, nie będę Cię oszukiwał. Wiem, że mogę zginąć, nic nie jest niemożliwe. Chciałbym do Was wrócić, ale niestety nie jest to teraz możliwe. Co dzień myślę o Was, o Tobie. Chciałbym usłyszeć Twój głos, śmiech, to jak mi mówisz, że mnie kochasz. Chciałbym Cię dotknąć, pocałować, zmierzwić Twoje długie włosy, wtulić w siebie i nigdy więcej nie wypuścić. Bardzo też chciałbym powiedzieć Tobie, że tęsknię za Tobą jak szalony. Nie wiem, czy długo wytrzymam bez patrzenia w Twoje brązowo-złote oczy. Uspokajały mnie. Jeżeli jednak bym nie wrócił, proszę Cię abyś starała się żyć normalnie. Wiesz przecież, że będę przy Tobie zawsze. Moje serce jest Twoim sercem, moja dusza Twoją duszą. Będę trzymał Cię za rękę, gdy będziesz tego chciała, wystarczy, że o tym pomyślisz. Będę tulił Cię do snu, gdy Ty będziesz samotna. Będę patrzył na Ciebie, gdy będziesz patrzyła na Claire, w końcu jej oczy są takie same jak moje. Wiesz o tym. Sama mi to uświadomiłaś. :) Jeżeli nie wrócę pamiętaj o tym i proszę Cię, gdy Claire podrośnie wytłumacz jej co się stało. Chciałbym żeby wiedziała prawdę. Chcę żeby była świadoma tego co stało się z jej ojcem. Powiedz jej, że kocham ją nad życie, że żałuję, iż nie mogę być przy niej gdy dorasta, gdy po raz pierwszy się zakochuje. Tobie, moja droga, życzę szczęścia. Chcę żebyś była szczęśliwa. Naprawdę. Nie możesz być samotna. Jesteś jeszcze młoda. Choć w innych okolicznościach nie oddałbym Cię nikomu,teraz wiem, że nie możesz być sama. Ktoś musi o Ciebie dbać, jeżeli ja nie będę mógł. Kocham Cię. Na zawsze Twój, Jamie. xoxo


Łza za łzą spływały po jej policzkach. Nie wiedziała, że tak się dzieje. To było niekontrolowane. Tak bardzo za nim tęskniła, w tym momencie jeszcze mocnej. Chciała go przytulić. Chciała go pocałować, usłyszeć jego głos. Najbardziej jednak chciała się wybudzić z tego koszmaru. Wiedziała jednak, że to prawda. Zginął. Nie ma go, już nigdy nie wróci do świata żywych. Już nigdy nie powie, że jej kocha. Nigdy nie będzie już z nią. 




3 komentarze: